Zbigniew Boniek wezwany do prokuratury w związku z prezesurą w PZPN
Zbigniew Boniek po raz pierwszy tak szeroko opowiedział o całej sprawie w rozmowie z Robertem Błońskim z TVP Sport. Okazuje się, że przez cztery lata nikt nie wezwał go w sprawie, w której doszło do głośnego zatrzymania Macieja Sawickiego i Jakuba Tabisza. Pierwszy był za czasów prezesury legendarnego piłkarza sekretarzem generalnym PZPN, a drugi długo zasiadał w zarządzie związku jako przedstawiciel klubów. W 2022 r. zostali zatrzymani przez CBA pod zarzutem wyrządzenia szkody finansowej PZPN, a wszystko dotyczyło jednej z umów sponsorskich zawartych w 2014 roku. Cała sprawa wciąż toczy się przed sądem, a we wrześniu oficjalne zeznania - w wyniku własnej prośby - ma złożyć sam Boniek.
Zobacz: Szokujące kulisy emerytury Wojciecha Szczęsnego. Jego dobry kumpel zdradził całą prawdę
- Sprawa ciągnie się niemiłosiernie. Przez cztery lata nikt nie chciał mnie słuchać z sobie wiadomych względów, osobiście uważam, że chciano zrobić przedstawienie, co było możliwe za poprzedniej władzy. Teraz, kiedy władza się zmieniła, napisałem pismo przez adwokata, że chciałbym wypowiedzieć się w tej sprawie. W odpowiedzi, myślę, że złośliwie, wezwano mnie do prokuratury w trakcie Euro, mimo że powszechnie wiadomo, jaką pełnię funkcję. Jestem wiceprezydentem UEFA, a to była dla nas najważniejsza impreza roku - skomentował w TVPSPORT.pl były prezes PZPN. Wtedy nie mógł się stawić, ale już niedługo pojawi się w prokuraturze w Szczecinie.
Nie uwierzy pan, ale poinformowano mnie o tym dzień przed terminem. Kolejny jest na wrzesień – wtedy stawię się wreszcie w Szczecinie i spojrzę panu prokuratorowi w oczy. Aby nie było hucpy, skierowałem pismo do prokuratora krajowego, by objął sprawę nadzorem. Sam jestem ciekawy, co się wydarzy - powiedział Boniek, dla którego ta sprawa jest zabarwiona politycznie.
Boniek ofiarą politycznej gierki?
- Dotyczy rzekomych nieprawidłowości przy jednym z kontraktów, dzięki któremu PZPN tylko zyskał. Sprawa dotyka Maćka Sawickiego, byłego sekretarza generalnego PZPN, a to jeden z najuczciwszych ludzi, jakich poznałem. W życiu nie zrobił niczego, za co można by mu postawić jakikolwiek zarzut. A jednak zrobiono to. Został zatrzymany na zlecenie prokuratury przez CBA w sprawie czystej jak łza. Według mnie miało to i ma wymiar wyłącznie polityczny. Wiadomo, że nigdy nie byłem zwolennikiem partii, która rządziła krajem przez ostatnie osiem lat - stwierdził wprost legendarny polski piłkarz. Jego zdaniem prokuratura nie ma najmniejszych podstaw do postawienia jakichkolwiek zarzutów.
- PZPN był i od zawsze jest związany umową przedstawicielską, co powodowało, że jedna z agencji posiadała prawo do 15 procent wartości każdego kontraktu. Przed objęciem przeze mnie funkcji prezesa procent ten był wyższy. W 2014 r. przyszedł do mnie przedstawiciel zarządu PZPN i powiedział, że ma chętnego na wykup jednego z pakietów sponsorskich federacji. Zastrzegł, że chce prowizję, jeżeli wynikiem jego pracy dojdzie do zawarcia lukratywnego kontraktu. Wysłuchałem go i odesłałem do Maćka Sawickiego, żeby dogadali szczegóły. Przedstawiciel zarządu, który dzięki swojej pracy pozyskał sponsora dla PZPN, dostał od tej umowy prowizję, która była rynkowa, a nawet niższa. PZPN zyskał na umowach sponsorskich, zapłacenie członkowi zarządu prowizji było dotrzymaniem umowy, tym bardziej, że gdyby tego sponsora nie pozyskał, to by go u nas nie było - wytłumaczył swój punkt widzenia Boniek.
- Dla mnie to rzecz normalna, a już na pewno nie jest to problem CBA czy prokuratury. Dość wskazać, że w sprawie nie ma pokrzywdzonego, bo PZPN zarobił i w żadnym razie nie czuje się pokrzywdzony. Proszę zrozumieć, że PZPN jest firmą prawa prywatnego, jego nadrzędnym organem nie jest ani prokuratura, ani CBA, tylko Najwyższa Izba Kontroli oraz Ministerstwo Sportu w zakresie kwot przekazanych przez siebie - zakończył.