W poniedziałek polscy kibice nastawiali się już na wtorkowe otwarcie mundialu w wykonaniu reprezentacji Polski, ale na 24 godziny przed meczem z Meksykiem przeżyli prawdziwy szok. W mediach pojawiła się informacja o zatrzymaniu członka zarządu PZPN, Jakuba T., oraz byłego sekretarza generalnego związku, Macieja Sawickiego. Ten drugi pełnił tę funkcję przez całą prezesurę Zbigniewa Bońka w latach 2012-2021 i był wówczas jedną z najważniejszych osób w polskiej piłce. To na nim spoczywała odpowiedzialność m.in. za podpisywane kontrakty sponsorskie, a jedna z umów znalazła się pod lupą służb. Chodzi o kontrakt z 2014 r. z producentem wody mineralnej. Prokuratura postawiła zatrzymanym zarzuty za wyrządzenie szkody PZPN w wysokości ponad miliona złotych. Sawicki odniósł się do zamieszania, które jego zdaniem jest absurdalne.
Maciej Sawicki broni się po zatrzymaniu przez CBA. Prawa ręka Bońka zabrała głos
"Dwa dni temu zostałem zatrzymany przez CBA i przewieziony do Szczecina na przesłuchanie. Nie zdecydowano się wystąpić o areszt, nie postawiono mi żadnego zarzutu korupcyjnego. Z korupcją nie mam i nigdy nie miałem nic wspólnego. Zarzuca mi się natomiast wyrządzenie szkody finansowej PZPN. Uważam to za całkowity absurd, a mój mecenas nie dostrzega nawet znamion jakiegokolwiek przestępstwa" - napisał były sekretarz PZPN w oficjalnym komunikacie.
"Jedyne co zrobiłem, to w ramach pełnionej przez mnie funkcji podpisałem kontrakt, dzięki któremu związek zarobił duże pieniądze i wyłącznie to wynika z materiału dowodowego. Kontrakt, podobnie jak każdą inną umowę, parafowałem jako osoba do tego wyznaczona przez zarząd. Spokojnie czekam na zakończenie tej sprawy, dziękuję wszystkim za okazane wsparcie i jednocześnie proszę media o posługiwanie się moim pełnym nazwiskiem w komunikacji dotyczącej sprawy" - dodał. W tej sprawie postawiono zarzuty czterem osobom, którym grozi nawet do 10 lat pozbawienia wolności.