Miroslav Radović, Legia Warszawa

i

Autor: CYFRASPORT Miroslav Radović, Legia Warszawa

Miroslav Radović: Nie zapomnę tego Henningowi Bergowi! [TYLKO U NAS]

2015-09-01 10:54

Pół roku po przejściu z Legii do Chin Miroslav Radović (31 l.) znów zawitał na Łazienkowską. Serbski pomocnik dopingował niedawnych kolegów w meczu eliminacji Ligi Europy z Zorią Ługańsk, a Czytelnikom "Super Expressu" opowiedział o poważnej kontuzji, ocenił swoich następców w Legii i rozwiał plotki, że w Chinach już go nie chcą.

"Super Express": - W czasie meczu z Zorią długo rozmawiałeś z prezesem Bogusławem Leśnodorskim. Wracasz do Legii?

Miroslav Radović: - Nie ma takiego tematu. Mam kontrakt z Hebei China Fortune i zamierzam go wypełnić. Na razie priorytetem jest powrót do treningów. Na sto procent będę mógł ćwiczyć już za miesiąc. Druga liga w Chinach kończy rozgrywki za siedem kolejek, więc będę gotowy na nowy sezon, który startuje w lutym. A z prezesem rozmawialiśmy o drużynie. Pytał, jak mi się ta nowa Legia podoba.

Miroslav Radović odwiedził Legię Warszawa

- I podobała się?

- Chłopaki wygrały, awansowały do grupy Ligi Europy i to jest najważniejsze.

- Co ci właściwie dolega? Bark czy zerwane więzadła, bo o obu tych urazach pisały polskie media.

- W trakcie meczu "wypadł" mi bark. Pozrywałem przyczepy mięśniowe. Pierwszą operację przeszedłem w Chinach. Nieudaną. Za mocno wkręcono mi śrubę w bark i pękła kość. Konieczny był kolejny zabieg. Tym razem w Monachium. Po nim wszystko przebiega już, jak należy.

- Podobno po zwolnieniu trenera Radomira Anticia twoja pozycja w drużynie do tego stopnia osłabła, że przeniesiono cię do rezerw.

- Nieprawda! To była wspólna decyzja. Moja i prezesa, który przyleciał do mnie do Belgradu, żeby o tym porozmawiać. Sam to zaproponowałem, bo nie było sensu, żebym blokował miejsce innemu obcokrajowcowi, którego kupili. Chyba każdy normalny człowiek by tak postąpił. Ja też czytałem te bzdury, że mnie nie chcą, że rozwiążą kontrakt. Wierz mi lub nie, ale na moim stole leży nowa, dłuższa o rok umowa. W Hebei niczego mi nie brakuje. To czteromilionowe miasto położone nad morzem. Mieszkałem w apartamencie na strzeżonym osiedlu. Byłem tam z rodziną, na każde zawołanie mieliśmy do dyspozycji samochód z kierowcą.

- A propos Legii. Wiesz, kto zajął twoją szafkę w klubie?

- Nikolić. Słyszałem, że strzela bramki. Życzę mu jak najlepiej, ale na kolana mnie nie powalił. Zresztą przeciwko Zorii słabo zagrali wszyscy nowi.

- Miałeś okazję spotkać się z trenerem Bergiem, który podkreśla, że gdybyś zimą nie odszedł, to Legia wygrałaby ligę z dziesięcioma punktami przewagi?

- Gdy wyjeżdżałem, byłem na sto dwadzieścia procent pewien, że obronimy mistrzostwo. Nie sądzę, by nieobecność jednego zawodnika miała tak zły wpływ na zespół. Z trenerem się nie spotkałem. Może to nie jest żal, ale wciąż siedzi we mnie ta sytuacja z pierwszego meczu z Ajaksem. Byłem gotowy i bardzo chciałem zagrać. Nie pozwolono mi. Do dziś nie umiem się z tym pogodzić i zrozumieć dlaczego.

Najnowsze