Legia Warszawa w fatalnym stylu przegrała z Lechem Poznań 0:3 i po raz kolejny pokazała, że nie potrafi sobie poradzić z kryzysem, jaki trawi zespół mistrzów Polski od początku tego sezonu. Od dobrych kilku tygodni zawodnicy mieli też pod górkę z kibicami, którzy otwarcie ich krytykowali podczas spotkań domowych, a nie tak dawno w starciu z Zagłębiem Lubin przeprowadzili wręcz protest i w ogóle ich nie dopingowali.
Nikt się jednak nie spodziewał, że wszystko może zajść aż tak daleko. Krzysztof Stanowski z Weszło.com podał szokującą informację, jakoby piłkarze "Wojskowych" mieli zostać pobici przez swoich fanów! Wszystko działo się ponoć po meczu z "Kolejorzem" na parkingu przy ul. Łazienkowskiej, czyli pod samym stadionem stołecznego klubu.
"Przegląd Sportowy" potwierdził te doniesienia w samym zespole. Gdy autokar Legii zajechał pod stadion, na piłkarzy czekała już grupa około pięćdziesięciu pseudokibiców. Zawodnicy zostali poproszeni o opuszczenie pojazdu i od razu zaatakowani. Byli uderzani otwartymi dłoniami głównie w tył głowy czy w twarz - tak, by ich upokorzyć, a nie spowodować obrażeń. Spotkało to nie tylko piłkarzy, bo dostał też chociażby Aleksandar Vuković, członek sztabu szkoleniowego. Zgodnie z doniesieniami "PS" cała sytuacja miała trwać około dziesięciu minut. Bez szwanku wyszedł z niej z kolei nowy trener Romeo Jozak, który tuż po meczu z Lechem w ostrych słowach skrytykował swoich zawodników - Czuję się zdradzony przez moich piłkarzy. To jest gra dla mężczyzn, a nie dla dziewczynek - wypalił na konferencji pomeczowej.
Pobicie piłkarzy to niebywały skandal. Szczególnie, że do wszystkiego doszło na terenie klubu, który jest monitorowany i przynajmniej teoretycznie powinien być chroniony. Tymczasem na zachowanie pseudokibiców nikt nie zareagował.
Poznańska lokomotywa przejechała się po mistrzu Polski