Kuba Błaszczykowski nie miał czasu na dziewczyny, biegał tylko za piłką [ZDJĘCIA Z DZIECIŃSTWA]

2016-06-07 9:29

Całe życie oddał piłce. Po rodzinnej tragedii i stracie ukochanej matki nie miał ochoty na nic, ale dzięki trosce najbliższych oraz futbolowi odzyskał radość z życia. O tym, jaką drogę do Euro 2016 przeszedł były kapitan reprezentacji Polski Jakub Błaszczykowski (31 l.), opowiada "Super Expressowi" jego babcia Felicja Brzęczek (83 l.).

- Od małego liczyła się dla niego tylko piłka. Jeszcze zanim zaczął chodzić do szkoły, bez przerwy się za nią uganiał. Nigdy nie miał na nic czasu. Gdy tylko wrócił ze szkoły, od razu jechał do Częstochowy na trening - mówi babcia Błaszczykowskiego. Mały Kuba nie miał problemów z promocją do następnych klas, ale piłka kolidowała z jego edukacją. - Ciągle wyjeżdżał i nie miał zbyt dużo czasu na szkołę. Udało się go jednak zmobilizować, a pomagała mi w tym córka Małgosia - tłumaczy babcia. Błaszczykowski już jako piłkarz ukończył Akademię im. Jana Długosza w Częstochowie na kierunku turystyka i rekreacja. Zanim rozpoczął wielką karierę, skończył szkołę zawodową, a specjalizował się w murarstwie. - Ale od początku powtarzał, że nie będzie murarzem, tylko piłkarzem. I tak się stało - mówi babcia.

Lubił słuchać muzyki, a jednym z jego ulubionych przysmaków dzieciństwa był rosół. - Jadł wszystko, co mu zrobiłam. Nie miał innego wyboru - uśmiecha się babcia. - Gdy koledzy wyciągali go na imprezy, Kuba wolał zostać w domu, by wypocząć przed treningami. Zdarzało się, że wyszedł na dyskotekę, ale to była rzadkość - wspomina pani Felicja, która jedynie uśmiecha się, gdy pytamy, czy wnuczek miał powodzenie u dziewczyn. - Po prostu nie miał czasu na randki. Gdy miał 17 lub 18 lat, poznał Agatę, z którą jest do dziś. Jest wspaniałą mamą i żoną - cieszy się babcia.

13 sierpnia 1996 roku - to data dla Błaszczykowskiego tragiczna. 11-letni Kuba na własne oczy widział, jak ojciec ugodził śmiertelnie nożem matkę. "Bawię się klockami, jest uchylone okno i nagle słyszę rozmowę. Wiem, kto rozmawia, zamarłem, i słyszę, jak się kłócą. I słyszę: A masz ty k...! I krzyk: Aaa! Wybiegłem, jak stałem. I widzę, jak mama leży w rowie, i widzę, jak ojciec odchodzi. Wróciłem do domu i krzyczę: Mama leży w rowie. Wróciłem do niej i zacząłem jej dotykać, taki specyficzny zapach się unosił. Myślałem, że to mleko się wylało. Wziąłem ją za rękę, a moje dwa czy trzy palce wpadły do rany. Wtedy wiedziałem, że jest niedobrze. Wydaje mi się, że mama zmarła mi na rękach. Trzy ostatnie wdechy wzięła i już nic. Cisza" - wspominał piłkarz w swojej autobiografii "Kuba".

- Po tej tragedii długo dochodził do siebie. Był załamany, wszystko mu zobojętniało i długo nic nie jadł. Mój syn Jurek (Brzęczek, były piłkarz - red.) podtrzymywał go na duchu i mobilizował, a piłka była dla niego jak odskocznia - mówi nam babcia Kuby. - Mimo takiej tragedii wyszedł na ludzi i jestem bardzo szczęśliwa, że spełnił swoje marzenia.

Najnowsze