- Finał igrzysk Paryż 2024 jest, ale pewnie była nadzieja na lepszy wynik. Nie pozwoliły na to warunki czy po prostu dzisiaj taka była dyspozycja?
Anita Włodarczyk: - Dzisiejsza dyspozycja. Byłam za spokojna i o dziwo jak czekałam do końca czy wejdę do finału, to w ogóle się nie stresowałam, więc nie wiem co mnie dzisiaj ogarnęło. Liczy się to, że jestem w finale. Było blisko, ale to już historia i koncentrujemy się teraz na finale.
- Atmosfera tutaj na stadionie jest fantastyczna. Lubisz startować w takich warunkach?
- Tak i mam nadzieję, że ta atmosfera mnie poniesie we wtorek wieczorem, bo dzisiaj to nie był mój dzień, nie czułam się tak jak zawsze, więc te 71 metrów to naprawdę stać mnie na więcej, jest duża rezerwa. A atmosfera fantastyczna, przypomniały mi się igrzyska w Londynie i w Pekinie, kiedy tak wyglądał zapełniony stadion już na sesjach porannych, więc myślę, że kibice się stęsknili. Ta pandemia też zmotywowała kibiców do tego, aby przyjść i tak powinno to wyglądać.
- W finale trzeba będzie skupić się na jednym rzucie?
- Zobaczymy, pierwszy rzut mam nadzieję, że będzie na zaliczenie i później będę się rozkręcać.
- Mówisz że masz jeszcze rezerwy. Jak duże?
- W treningu tu rzucałam po 74 metry i to tak na luzie, więc myślę, że jak będę naprawdę zmotywowana, pobudzona, to będzie dobrze. Dzisiaj mi tego zabrakło, więc musi mnie pewnie trener zdenerwować, on wie jak to zrobić, żeby wywołać we mnie taką złość i agresję.
- To, że finał będzie wieczorem to dobrze dla ciebie?
- Tak. Chyba większość swoich imprez rzucałam wieczorem, oprócz finałów na igrzyskach Rio, bo pamiętam, że to było przed południem w upale, więc tutaj cieszę się, że to będzie wieczorem.
- Za szybko rywalki już witają się z gąską z medalami?
- Nie wiem. Nie ukrywam, że myślałam, że dziewczyny będą dalej rzucały w kwalifikacjach. Na pewno będzie ciekawy finał.
- Która rywalka wygląda najmocniej?
- Ja tutaj stawiam na Kanadyjkę, bo też byliśmy razem na treningach i widziałam, że jest silna niesamowicie.
Notował w Paryżu Michał Chojecki