- Fajna grupa się stworzyła. Ja biegłam w niej tak. Trochę mnie mnie popchały, ale ja też tam się pchałam, więc spoko. Potem dziewczyny odpadały i zostawałyśmy coraz mniejszym grupą, a na końcu po prostu mówię; "dawaj jeszcze, trzeba to wykorzystać dzisiaj, skoro nogi dają. No i tyle - dzieliła się wrażeniami Alicja Konieczek. - Atmosfera na stadionie też pomogła. Widziałam, gdzie moje rodzice są, bo im kupowałam bilety.
Konieczka aż złapała się za głowę, gdy zobaczyła wynik - nowy rekord Polski. - Fajnie, że dałam radę, nie? To było takie zadowolenie z siebie i z wszystkiego. Z wszystkich, co we mnie wierzyli. Z tych wszystkich lat, nie? 15 lat treningu. Siostra już o tym rekordzie gadała od tylu tygodni. Właśnie o to chodzi, żeby pojechać na imprezę, zrobić życiówkę.
Jak będzie w finale? - Wszystko się może zdarzyć, nie? Myślę, że dzisiaj jeszcze miałam 2-3 sekundy w zapasie, gdyby było od początku troszeczkę żwawiej było. Ale no nie wiem, co za dwa dni zostanie, bo przeszkody są przeszkodami, one są ciężkie, nie? A dwa dni między biegami to najgorszy w sumie czas.Wolałabym finał albo jutro, albo za trzy dni, a nie za dwa dni, więc... Dopiero wychodzą zakwasy po 24 godzinach, także dopiero zacznie to boleć. Ale wieczorem 4 szoty espresso będą, no to mnie poniesie - zakończyła rekordzistka Polki w biegu na 3000 m z przeszkodami.