Przewidywania przed igrzyskami olimpijskimi w Paryżu mówiły nawet o 14 medalach dla biało-czerwonych w tym kilka złotych. Ostatecznie skończyło się na 10 krążkach i jednym złocie. Dlatego atmosfera po igrzyskach wokół reprezentacji nie była najlepsza. Zwłaszcza, że jeszcze podczas imprezy w Paryżu sportowcy mówili o problemach w funkcjonowaniu związków sportowych. Szerokim echem odbiły się słowa przede wszystkim Darii Pikulik, wicemistrzyni olimpijskiej w kolarstwie torowym. Pikulik mówiła, że dopiero na igrzyskach dostała strój.
Na igrzyskach mieliśmy Snoop Dogga, ktoś zabrał psa terapeutycznego, u nas w kadrze znalazł się Dawid Podsiadło, który podejrzewam, że był akredytowany przez PKOl, bo inaczej się nie da.
Polski olimpijczyk ostro po igrzyskach
Kolejnym zawodnikiem, który nie szczędzi słów krytyki pod adresem warunków, jakie zastają polscy sportowcy i w jakich przygotowują się do najważniejszej imprezy czterolecia, jest Mateusz Polaczyk. Kajakarz wyznał, że z własnej kieszeni musiał dokładać ogromne pieniądze na przygotowania. - Podejrzewam, że z 300 tys. zł. Sam tegoroczny sezon mnie kosztował 110 tys. Jeszcze nie zawarłem w tym kosztów, za które płaciłem gotówką. Tu akurat nie wyjdzie dużo, bo z 10 tys. Ale w tej kwocie brakuje też na przykład tego, że tata mi zrobił trzy modele kajaków. A jeden kajak kosztuje 2700 euro - powiedział w rozmowie z portalem Weszlo.com.
Polaczyk ostro o wyjeździe Podsiadły na igrzyska w Paryżu
Co więcej, akredytacji na igrzyska nie otrzymał trener Polaczyka. Kajakarz uderzył przy tym w... Dawida Podsiadło, który pojawił się na imprezie w Paryżu. - Na igrzyskach mieliśmy Snoop Dogga, ktoś zabrał psa terapeutycznego, u nas w kadrze znalazł się Dawid Podsiadło, który podejrzewam, że był akredytowany przez PKOl, bo inaczej się nie da. Mówimy o masie dodatkowych osób, która miała na przykład budować team spirit. Ale to powinno mieć miejsce, kiedy zawodnicy mają już wszystko zapewnione - powiedział Polaczyk.