Parking przy Klubie Sportowym Paco położonym na granicy śródmieścia Lublina i dzielnicy LSM zaczął zapełniać się już po godzinie 20-tej. O 21.30 na telebimie rozstawionym na sali, gdzie trenują m.in. bokserzy miała zacząć się walka, której jeszcze ani to miejsce, ani chyba cały Lublin nie widział. - Kto by pomyślał - szeptali między sobą młodzi zawodnicy, pewnie widząc w marzeniach siebie za cztery lata w roli głównej tego niesamowitego spektaklu. Ich koleżanka, trenująca z nimi na co dzień, walczyć ma o złoty medal olimpiady w Paryżu. Julia Szeremeta (20 l.) szła jak burza i wszyscy jak jeden mąż byli przekonani, że podąży drogą innej lublinianki, Aleksandry Mirosław (24 l.), na której szyi zawisł złoty medal w konkurencji szybkiej wspinaczki.
Tym razem musiała uznać wyższość swojej rywalki, jest wicemistrzynią olimpijską! Choć pierwsze dwie rundy oglądano w ciszy, cała sala ożywiła się przy ostatnim starciu. Widać było wtedy wyraźnie, kto boksował bądź boksuje, bowiem pomagał, jak umiał robiąc uniki i zadając ciosy w powietrze. Ot, piękno boksu. Bo Julka zerwała się do walki i wszystko było jeszcze możliwe. A potem cała sala dziękowała Julce na stojąco skandując imię „Julka" i „dziękujemy".
W poniedziałek nasza zawodniczka wraca do Polski, do Lublina. I na pewno Kozi Gród przywita ją jak zwyciężczynię! Ryszard Murat, były bokser, mistrz i wicemistrz Polski, trener boksu KS Paco Lublin i komentator sobotniego starcia cieszy się z tak wielkiego sukcesu. - Wiadomo, na początku niedosyt jest. Ale powoli dochodzi do mnie skala tego sukcesu. Mamy wicemistrzynię olimpijską - mówi w rozmowie z "Super Expressem" doświadczony szkoleniowiec. - Julka jest młodziutka, mądra i żądna sukcesu, za cztery lata zdarzy się to, co miało zdarzyć się teraz - dodaje z pewnością w głosie. Szeremeta w poniedziałek wraca do Lublina, gdzie na pewno czeka ją przyjęcie godne mistrzyni. Bo taką jest w oczach nie tylko koleżanek i kolegów z klubu, ale i całej Polski.