"Super Express": ?- Nie obawiałeś się, że jeśli nie znajdziesz klubu, znajdziesz się na zakręcie, z którego można wypaść?
- Oczywiście, że różne myśli przechodziły przez głowę. Ale nie miałem żadnej konkretnej oferty, którą mógłbym podpisać z czystym sumieniem.
- Podobno miałeś zbyt wysokie wymagania finansowe i nie godziłeś się na testy. Jaka była prawda?
- Doniesienia o moich wysokich wymaganiach finansowych to bzdury, nie chcę nawet tego komentować. Natomiast co do testów, to po doświadczeniach ze Stoke uznałem, że nie mają sensu. Stałem się też ostrożniejszy w kontaktach z niektórymi menedżerami, a raczej pseudomenedżerami, którzy obiecywali Bóg wie co. Czekałem na ofertę, w której będzie wszystko czarno na białym. Dwie pojawiły się w minionym tygodniu, z Leverkusen i Augsburga.
- Wybrałeś tę pierwszą, bo to silniejszy klub?
- Nie tylko dlatego. Szefowie Bayeru pokazali profesjonalizm. Od pierwszego telefonu dyrektora sportowego Rudiego Vollera do mojego doradcy Dietera Burdenskiego do złożenia przeze mnie podpisu na umowie minęło 48 godzin. Bayer przedstawił mi ofertę na piśmie, wszystko było jasne. Leverkusen interesowało się mną od kilku miesięcy. A teraz, gdy problemy ze zdrowiem ma dwóch ich obrońców (Kadlec i Schwaab - przyp. Red.), zdecydowali się mnie zatrudnić.
- Nie mieli wątpliwości co do twojego zdrowia?
- Nie. Przeszedłem w sobotę dokładne badania, które potwierdziły, że kolano jest stabilne. Ja byłem spokojny, bo już rok temu usłyszałem od doktora, który mnie operował, że czeka mnie co najmniej 10 lat grania w piłkę.
- Zagrasz już w najbliższym meczu Bundesligi?
- Jest taka możliwość. Mam być w kadrze na mecz z Wolfsburgiem.
- Jak z twoim językiem polskim? Dawno nie byłeś na zgrupowaniu kadry.
- Jak się mieszka w Niemczech, to trzeba używać niemieckiego języka. W klubie rozmawiam po niemiecku, w domu z rodzicami trochę mieszamy języki. Ale staram się jak najwięcej mówić po polsku i czytać polskie gazety.
- Wyczytałeś w nich coś ciekawego?
- Oj, tak (śmiech). Między innymi, że byłem pupilkiem poprzedniego trenera kadry Franciszka Smudy.
- A nie byłeś?
- Nie. Myślę, że trener Smuda powołał mnie do kadry, ponieważ dobrze zagrałem w dwu pierwszych meczach przed kontuzją, a nie dlatego, że mnie lubił.
- Myślisz o powrocie do reprezentacji?
- Oczywiście, dobrą grą w klubie chcę zasłużyć na powołanie do kadry. Ale życie dało mi w kość w ostatnich miesiącach. Teraz staram się dłużej zastanawiać przed podjęciem decyzji. Kiedyś byłem spontaniczny, myślałem bardziej o innych niż o sobie, szczególnie kiedy komuś działa się krzywda. Myślę, że mocno wydoroślałem przez te 4 miesiące.
- Wiesz, co się dzieje w kadrze?
- Tak, bo mam częsty kontakt z Eugenem Polańskim. Dzwonimy do siebie, a jego żona i moja narzeczoną bardzo się zaprzyjaźniły. Natomiast z nowymi trenerami kadry nie miałem jeszcze kontaktu.