Pewnie mało kto spodziewał się, że Nenad Bjelica zrobi taką karierę po odejściu z Lecha Poznań, z którym żegnał się w atmosferze kompromitacji – poznański zespół po sezonie zasadniczym prowadził w tabeli, ale w grupie mistrzowskiej spektakularnie zaprzepaścił szansę na mistrzostwo. Oczywiście Bjelica, wcześniej prowadził Austrię Wiedeń czy Spezię, jednak trudno było przewidzieć, że tuż po zwolnieniu z „Kolejorza” Chorwat przejmie słynne Dynamo Zagrzeb, a następnie będzie mógł pochwalić prowadzeniem klubu w niemieckiej Bundeslidze. Jego debiutem w roli trenera Unionu Berlin miało być starcie z Bayernem Monachium, ale z powodu obfitych opadów śniegu zostało ono przeniesione z 2 grudnia na 24 stycznia. Niestety, zmiana terminu nie posłużyła dobrze berlińczykom, którzy ostatecznie ulegli hegemonowi niemieckiej ligi 0:1. Ale nie o wyniku, a o zachowaniu Bjelicy mówi się teraz najwięcej.
Nenad Bjelica wpadł w furię i uderzył Leroya Sane
Do całej sytuacji doszło na około kwadrans przed końcem spotkania gdy Union przegrywał już z Bayernem po golu Raphaela Guerreiro z 46. minuty. Piłkarze i sztab berlińskiej drużyny byli przekonani, że należy im się rzut karny, jednak sędzia nie wskazał na jedenastkę. Chwilę później Leroy Sane chciał wznowić grę wrzutem z autu, ale Bjelica nie oddał mu piłki, tylko odrzucił na bok. Zdenerwowany Niemiec podszedł do chorwackiego trenera, a ten odepchnął go uderzając przy tym w twarz!
Sędzia nie wahał się i pokazał Bjelicy czerwoną kartkę. Były trener Lecha Poznań z pewnością będzie musiał przygotować się jednak na dłuższy odpoczynek od zasiadania na ławce swojej drużyny. Co ciekawe Chorwat po meczu przyznał, że zachował się źle, jednak nie był skory do przeproszenia piłkarza Bayernu Monachium. – Nie zareagowałem tak, jak powinien reagować trener. To nie jest w porządku, co zrobiłem i nie powinno być tolerowane. (…) Jestem w swojej strefie i chcę oddać piłkę. Sane narusza moją przestrzeń, by mnie sprowokować. Zostałem popchnięty, więc zareagowałem – tłumaczył trener Unionu Berlin.