Sanches rok temu był królem. Ochrzczono go mianem najbardziej utalentowanego dzieciaka na Starym Kontynencie. Bayern wygrał licytację i zapłacił za niego aż 35 milionów euro, dodatkowo dorzucając Portugalczykom bonusy. Oferta była wręcz astronomiczna. Ewentualne sukcesy młodego gracza w Niemczech miały dać władzom Benfiki nawet 45 milionów euro! A sam piłkarz szybko miał zdobyć miejsce w kadrze monachijczyków i razem z Thiago Alcantarą utworzyć bodaj najbardziej utalentowany duet pomocników w Europie.
To było 12 miesięcy temu. Dzisiaj Sanches znów jest na liście transferowej. Carlo Ancelotti Portugalczyka nie chce widzieć. Woli dostać ledwie 30 milionów euro i pozbyć się zbędnego balastu. 19-latek w poprzednich rozgrywkach uzbierał ledwie 903 minuty, nie pojechał na Puchar Konfederacji, wrócił do kadry młodzieżowej, a na trwającym młodzieżowych Euro wyróżnił się głównie efektowną fryzurą. Bo z niedawnego dynamicznego chłopaka pozostało tylko tyle.
Na brak ofert narzekać jednak nie może. Wspomina się o Manchesterze United i Juventusie Turyn. Jose Mourinho w młodzieńcu wciąż ma być zakochany. Wierzy, że ostatni sezon to tylko chwilowa zadyszka. Były szkoleniowiec Realu Madryt zadeklarować miał zresztą w jednym z wywiadów, że samego piłkarza kupiłby już rok temu, ale menedżerem United został za późno i Bayern zdążył go przelicytować.
Renato Sanches. Czy wyrośnie z niego jeszcze gwiazda światowego formatu czy będzie kolejnym niespełnionym piłkarskim talentem?