Tak przynajmniej donosi 'Przegląd Sportowy'. Naturalizowany Polak miał ponoć pokłócić się z trenerem Robinen Duttem gdy ten zapytał go, dlaczego nasz rodak jest w słabej formie. Obraniak uznał wypowiedź swojego przełożonego za prowokację i odpowiedział, że nie mają o czym rozmawiać. Od tej pory właściwie nie pojawia się na murawie.
Nie przegap: Cud! Schumacher się budzi!
Problemem byłego piłkarza Bordeaux jest to, że akurat pod jego nieobecność bremeńczycy zaczęli wygrywać i są coraz bliższi utrzymania w Bundeslidze. A co za tym idzie - marudny Polak/Francuz nie jest im do niczego potrzebny. Tym bardziej, że i tak nie sposób się z nim dogadać.
W Niemczech jego problemy językowe wyglądają bowiem tak samo jak w kadrze Polski. Uczy się, ale efektów nie ma. Ale akurat to nas kompletnie nie dziwi. W Paryżu przeciętny Anglik może się czuć tak samo jak w Lagosie. Francuzi zwyczajnie nie przyjmują do wiadomości, że ktokolwiek mógłby nie umieć ich języka.
Podobnie jak Obraniak nie rozumie, że futbol to sport drużynowy. Facet to wybitny indywidualista. Gdyby w futbol grało się w pojedynkę, miałby szansę na Złotą Piłkę. A tak, naszego reprezentanta czeka bezrobocie. Może wówczas Polak odnajdzie spokój.