Obaj panowie pojawili się w szeregach swych drużyn w 1. kolejce tego sezonu. Starszy z nich, Marcin, zagrał 90 minut w barwach Schalke w przegranym 1:3 meczu z FC Koeln. Młodszy, Jakub, zaliczał w tejże serii gier 23-minutowy debiut w Bundeslidze, a jego zespół zremisował 2:2 z Werderem Brema. Tydzień później obu Kamińskich na murawach nie zobaczyliśmy. Niemiłą niespodzianką dla polskich kibiców były też słowa trenera VfL, Niko Kovaca.
- Na pewno nauka piłkarska musi wyprzedzić naukę języka, bo nie chcę dopuścić, by Kamiński wracał do złych nawyków, które przyswoił sobie w Polsce. Teraz, gdy Kuba znalazł się w Wolfsburgu musi te wszystkie przywary, które pewnie nabył jeszcze w wieku juniorskim, szybko zlikwidować – powiedział Kovac na antenie stacji Viaplay. Zdawało się więc, że rokowania dla 20-letniego reprezentanta Polski, walczącego przecież o kolejne powołanie, a przede wszystkim – o wyjazd na mundial, nie są najlepsze.
Tak Jakub Kamiński dorastał do kadry. Nieznane fakty z życia gwiazdy Lecha
W sobotnim meczu 3. kolejki Jakub Kamiński pojawił się jednak w składzie „Wilków”. I to w składzie wyjściowym! Wychowanek Szombierek Bytom zagrał 75 minut przeciwko beniaminkowi z Gelsenkirchen. Z boiska schodził jednak z ambiwalentnymi zapewne uczuciami. Gospodarzom nie udało się bowiem gola, ale z drugiej strony – również go nie stracili. A mogli, albo wręcz powinni, bo w doliczonym czasie pierwszej połowy przyjezdni – konkretnie: Simon Terodde – nie wykorzystali rzutu karnego. Znakomitą interwencją popisał się Koen Casteels! VfL Wolfsburg zremisował więc 0:0 z Schalke 04, co oznacza, że obydwa zespoły muszą jeszcze poczekać na pierwsze w tym sezonie zwycięstwo.
Wiemy, dlaczego Jorge Felix wrócił do polskiej ligi! Ma bardzo konkretny cel [ROZMOWA SE]
O ile Jakub Kamiński mógł mieć mieszane uczucia, o tyle Marcin Kamiński zapewne opuszczał Wolfsburg z nosem spuszczonym na kwintę: po raz drugi z rzędu cały mecz przesiedział na ławce rezerwowych.