Latem ub. roku Kamiński wydawał się pewniakiem w talii Niko Kovaca. Szkoleniowiec VfL Wolfsburg stawiał na niego, wartość skrzydłowego – w myśl popularnego portalu transferowego – wzrosła z 10 do 12 mln euro. Sam piłkarz nie ukrywał – m.in. w rozmowie z „Super Expressem” – że ostrzy sobie zęby również na wzrost swej pozycji w reprezentacji.
Futbol bywa jednak nieprzewidywalny. Po letnich transferach „Wilków” polski pomocnik stracił miejsce w jedenastce klubowego teamu, a z czasem przestał pojawiać się na boisku nawet z ławki rezerwowych. Co prawda we wrześniowych meczach kadry u Fernando Santosa dwukrotnie wychodził w podstawowej jedenastce, ale po zmianie selekcjonera jego sytuacja się zmieniła. Michał Probierz dał mu kilkanaście minut w październiku, ale na listopadowe i marcowe zgrupowania już nie powołał. W obu przypadkach „Kamyk” wsparł młodzieżówkę.
Reprezentant Polski musi być cierpliwy w swoim klubie. Teraz dostał wsparcie z zupełnie nieoczekiwanej strony. „Nawet nie wiecie, ile to dla mnie znaczy”
Zmiana na trenerskiej ławce „Wilków” – Kovaca kilka tygodni temu zastąpił Ralph Hasenhüttl – nie poprawiła pozycji Polaka w klubie. Dopiero dwa tygodnie temu – ledwie po raz trzeci w tym roku – dostał szansę gry w meczu ligowym (kwadrans z Bochum). Teraz, w potyczce z Darmstadt – wszedł na murawę w 65 minucie. I wreszcie „zapunktował”!
Cała akcja bramkowa, po której Vaclav Černy przypieczętował wygraną Wolfsburga 3:0, była dość chaotyczna i pełna „przebitek”. Tę najważniejszą wygrał jednak Kamiński, a potem posłał z prawej strony na nogę Czecha precyzyjną centrę, z której ten zrobił doskonały użytek.
Czy asysta – i sam powrót na boiska Bundesligi – będzie wystarczającym argumentem dla Michała Probierza, by ten wciągnął Kamińskiego przynajmniej na szeroką listę kadrowiczów, mających szansę powalczenia o wyjazd na finały EURO? Czasu na przekonanie selekcjonera skrzydłowy ma bardzo niewiele; w Bundeslidze pozostały do rozegrania dwie kolejki…