Zespół ze stolicy Niemiec przez całe minione rozgrywki prezentował się solidnie. Union punktował regularnie i zajmował czołowe pozycje w tabeli. W pewnym momencie wydawało się, że promocję do Bundesligi wywalczy bezpośrednio. Gorsza końcówka sezonu sprawiła jednak, ze berlińczycy musieli walczyć o awans w barażach. I co ważniejsze, nie byli w nich faworytem.
VfB Stuttgart to uznana niemiecka marka, ale ostatnie miesiące mieli fatalne. Gdyby nie tragiczna postawa Hannoveru i FC Nurnberg, Die Roten już dawno pożegnaliby się z Bundesligą. A tak nadal mieli szansę na utrzymanie. Nie wykorzystali jej jednak. W pierwszym spotkaniu w Stuttgarcie padł remis 2:2, który większe szanse przed rewanżem w Berlinie dawał Unionowi.
Poniedziałkowe spotkanie nie porywało, ale nie oznacza to, że nie było w nim emocji. Szansę na zdobycie bramki miały obie ekipy, ale brakowało szczęścia. Między innymi Chadrac Akolo dwukrotnie trafił w słupek bramki VfB. Gości zatrzymywał natomiast Gikiewicz, który przez cały sezon był kluczową postacią zespołu ze stolicy Niemiec. Polak został przecież wybrany najlepszym bramkarzem 2. Bundesligi.
Ostatecznie żadnej drużynie nie udało się umieścić piłki w siatce. Dzięki temu awans wywalczył Union. To pierwsza taka sytuacja w historii. "Żelaźni" jeszcze nigdy nie mieli okazji grać w Bundeslidze. Zespół z Berlina jest piątą drużyną z byłego NRD, która wystąpi na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Niemczech.