- 80 tysięcy ludzi na trybunach, ponoć niesamowita atmosfera... – Jakub Kamiński przed wizytą na Signal Iduna Park kreślił obraz występu „Wilków” na tym obiekcie. Sceneria – ponad 81 tysięcy widzów – go nie rozczarowała. Wynik – i owszem: gospodarze po I połowie prowadzili 3:0, ostatecznie skończyło się na sześciu golach w siatce VfL. Kamiński tym razem przebywał na boisku 65 minut, schodził rozgoryczony.
Generalnie jednak młody Polak zalicza świetny debiutancki sezon w Bundeslidze. Świadczą o tym liczby. - Mam 28 rozegranych meczów ligowych i jestem z tego bardzo dumny – nie kryje 21-letni zawodnik. - Myślę, że dużo daję zespołowi, dużo i intensywnie dla niego pracuję. Trener Kovac i chłopaki w zespole to doceniają. Kiedy strzelam bramkę – jak niedawno z Bochum – naprawdę szczerze gratulują, bo wiedzą, że na to zapracowałem i zasłużyłem.
Jakub Kamiński dorobił się w klubie nowego przydomka
Wspomniana przez piłkarza intensywna praca daje się wyrazić liczbami. - Wszyscy w drużynie wiedzą, że intensywnie nad tym aspektem fizycznym pracowałem i wciąż pracuję. W efekcie statystyki biegowe po każdym meczu mam zazwyczaj jedne z najlepszych w zespole – podkreśla reprezentant Polski. Właśnie owe statystyki sprawiły, że „Kamyk” – a tak nazywano go w kraju – w Niemczech zyskał nową ksywkę. - W klubie mówią o mnie „Maszyna”! - z dumą zdradza nam Jakub Kamiński.