Niemiecki szkoleniowiec, znany m.in. z poprowadzenia swojej ojczystej reprezentacji do brązu mistrzostw świata 2006, objął berlińczyków pod koniec listopada ubiegłego roku. I choć w Niemczech znają go wszyscy, to przepisy związku są bezduszne - taktyk musi okazać się ważną licencją trenerską. A jeśli tego nie uczyni, to nie otrzyma pozwolenia na prowadzenie swojej drużyny w ligowych pojedynkach.
I z tego powodu Niemiec ma poważny problem. Jak bowiem relacjonują media u naszych zachodnich sąsiadów, trener zostawił wymagany dokument w swoim domu w Kalifornii, gdzie mieszkał przed przeprowadzką do Berlina. Aktualnie nikogo z jego rodziny tam nie ma, aby móc przesłać mu licencję - żona przebywa w innym mieście, gdzie uczy się córka 55-latka. Stwarza się zatem poważny kłopot związanych z dostarczeniem wymaganej rzeczy.
Czy to wszystko oznacza, że Klinsmann nie poprowadzi Herthy z ławki rezerwowych w niedzielnej potyczce z Bayernem? Na tę chwilę nie wiadomo - nikomu nie zależy na tym, aby taki scenariusz się zrealizował, ale jeśli szkoleniowiec nie zdoła spełnić przepisów, to taki scenariusz należy uznać za jak najbardziej prawdopodobny. Kluczowe będą najbliższe godziny i kolejne rozmowy z przedstawicielami niemieckiej federacji.