Radosław Murawski

i

Autor: cyfrasport Radosław Murawski

Lech oczami Radka Murawskiego

Ależ słowa piłkarza Kolejorza u progu nowego sezonu, nie gryzł się w język. Wielu kibiców rywali zwariuje ze złości! [ROZMOWA SE]

2023-07-24 19:42

Zawodnicy poznańskiego Lecha w miniony sezonie nie obronili tytułu mistrza Polski, zadowolić się musieli na krajowym podwórku jedynie brązowymi medalami. To była cena, jaką zapłacić musieli za znakomite występy na arenie międzynarodowej: po awansie z grupy Ligi Konferencji Europy, pokonali dwie przeszkody skandynawskie (Bodo Glimt i Djurgardens IF) i dopiero w ćwierćfinale – po pasjonującym boju – znaleźli pogromcę w postaci późniejszego finalisty, Fiorentiny. Do tego wyczynu, przed inauguracją kolejnego pucharowego sezonu, nawiązał Radosław Murawski.

Doświadczony pomocnik z „Super Expressem” porozmawiał w Gliwicach, po zakończeniu inaugurującego zmagania ligowe spotkania Kolejorza z Piastem. Goście wygrali 2:1, bohaterem ich ekipy był Filip Marchwiński. Murawski opuścił murawę w 71 minucie, z kontuzją kolana. - Będzie dobrze – zapowiedział jednak przed czwartkową konfrontacją z Żalgirisem Kowno w 2. rundzie eliminacji Ligi Konferencji.

„Super Express”: - Choć ostatecznie zwycięski, nielekki był dla was mecz w Gliwicach, prawda?

Radosław Murawski: - Prawda. Mam nadzieję, że styl i jakość naszej gry będzie z meczu na mecz przyjaźniejsza dla oka. Ale jeśli na razie jeszcze nie możemy grać tak pięknie, jakbyśmy to chcieli, to wygrywajmy brzydko – ale wygrywajmy.

- Niełatwo się podnieść, kiedy traci się gola „do szatni”…

- Na dodatek takiego podarowanego, sprowokowanego przez nas samych. Ale klasowe drużyny cechuje to, że nawet w trudnych momentach potrafią wstać - głowa w górę, klata do przodu – i pokazać jaja na boisku, a nie tylko w gadce w mediach. S

- Gdyby w ostatniej minucie Piast trafił z metra do waszej bramki…

-… ale tym razem nie trafił. Natomiast w naturze nic nie ginie, bilans szczęścia jest constans. W Gliwicach je mieliśmy, pewnie w którymś momencie gdzieś go nam zabraknie.

- Inauguracja ekstraklasy za wami, pierwszy mecz w Lidze Konferencji – przed wami. Nastawienie?

- Może być tylko jedno: zwycięskie. Chcemy udowodnić, że pucharowy wynik z tamtego sezonu nie był przypadkiem.

- W ubiegłym sezonie wygrywaliście z Włochami, z Hiszpanami, Szwedami. Jak się zmotywować na rywalizację z litewskim rywalem, który w pucharach tak naprawdę jest „nołnejmem”?

- Głowa będzie decydować, to prawda. Musimy narzucić przeciwnikowi nasz rytm gry; pokazać, kto rządzi. Ale proszę się nie obawiać. Nie grozi nam podejście do meczu z założeniem, że skoro wygraliśmy z Villarealem, to taki Żalgiris to my jedną nóżką pyk, pyk…

Ależ słowa piłkarza Kolejorza. Wielu kibiców rywali zwariuje ze złości!

- Na razie jesteście rozstawieni w losowaniach. W 4. rundzie nie będziecie…

- Na razie gramy w 2. rundzie, i trzeba ją przejść. O 4. rundzie pomyślimy, gdy już się do niej zakwalifikujemy. Ale… teraz jesteśmy „wielkim Lechem”, jeśli chodzi o Ligę Konferencji. Nie jesteśmy – jak pan ładnie powiedział - „nołnejmem”; rywale nie będą o nas myśleć w kategoriach „małomiasteczkowych”. Wielu podejdzie do nas z większym respektem, pokorą.

- Cel to poprawa osiągnięcia z ubiegłego sezonu?

- Najpierw musimy walczyć, żeby być w 3. i 4. rundzie, potem awansować do fazy grupowej, następnie wyjść z tej grupy, a na koniec... pobić osiągnięcie z poprzedniego sezonu. To by był wynik, co nie?

- W Gliwicach najpierw przejął pan opaskę od Mikaela Ishaka, a potem oddał Filipowi Marchwińskiemu. Dlaczego jemu, 21-latkowi?

- Ja też w podobnym wieku zostałem kapitanem Piasta. A wracając do Lecha: jest rada drużyny, rada kapitanów. W tym sezonie dołączyli do niej „Marchewa” i Filip Szymczak. Kiedy schodziłem, na boisku nie było już też Jespera Karlströma, więc naturalną koleją rzeczy opaska trafiła do Marchwińskiego.

- Zasługuje na nią?

- To już nie jest Filip, który dwa-trzy lata temu dopiero marzył o wielkim futbolu, i który rok temu tylko ocierał się o miano solidnego gracza. Teraz widzę, że zrobił krok w stronę… bycia facetem, który na boisku musi wszystko złapać jak trzeba, a kolegom czasami powiedzieć to, co trzeba.

- To będzie w końcu jego sezon?

- „Marchewa” świadomie wziął na plecy numer „10”. To są może slogany, może głupie gadanie, ale „dyszka” na boisku rzuca się w oczy. Z drugiej strony – generuje czasem docinki, złośliwości; więc fajnie, że wziął się z tym Filip za bary, że jest odważny, że się tego nie boi. To chłopak z Poznania, wiele razy miał pod górkę. Teraz udowadnia, że ludzie się mylili i że warto w niego wierzyć do końca

Sonda
Czy Lech Poznań awansuje do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy?

Tęsknisz za Ekstraklasą? Te kluby kiedyś walczyły o mistrzostwo, ale już NIE ISTNIEJĄ [QUIZ]

Pytanie 1 z 10
Dwukrotny (1998 i 1999) zdobywca Pucharu Polski, klub związany z Ryszardem F. ps. "Fryzjer" to:
Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze