"Super Express": - Dziś pierwszy mecz z Ruchem w Chorzowie. Nie boi się pan o Wisłę?
Andrzej Iwan: - Boję się, i to jak! Ruch to obecnie najlepiej grający zespół w lidze, czego o Wiśle niestety powiedzieć nie można. Za Kazia Moskala jeszcze jakoś dało się ją oglądać, a teraz? Żal patrzeć Przecież niektórzy nawet nie potrafią porządnie kopnąć piłki ze stałego fragmentu gry. Kilku wiślaków bardziej się nadaje do gry w kręgle, bo dobrze "zbijają" najbliższego przeciwnika, kopiąc piłkę z wolnego czy rożnego. A przecież w kręglach właśnie o to chodzi.
- Nie jest pan rozczarowany Michałem Probierzem? Wydawało się, że szybciej to poukłada.
- Michał przekonuje się, co to znaczy pracować pod presją i z wieżą Babel. W Wiśle trener musi spełniać trzy warunki: sprawić, żeby zespół pięknie grał, zdobywał punkty, musi też podobać się właścicielowi. Probierz tych warunków nie spełnia. Choć trzeba mu dać czas.
- Który piłkarz najbardziej pana zawodzi?
- Łukasz Garguła. On musi się obudzić! Kiepsko grają też obaj napastnicy, Biton i Genkow. A jak przeczytałem, ile zarabia Bułgar (podobno 400 tys. euro rocznie - przyp. red.), to z krzesła spadłem. Przecież on nawet nie zbliża się do poziomu piłkarza, który zasługuje na takie pieniądze. Żadnego postępu nie ma też w grze Lameya czy Jaliensa, którzy gdy zrobił się szum wokół nich, uciekli w kontuzje. Więcej powinien też z siebie dawać Ivica Iliew, bo on akurat w piłkę grać potrafi.
- Przywrócenie Małeckiego to dobry pomysł?
- To czysta ekonomia. Klub ma kłopoty finansowe, a może uda się go sprzedać latem za kilkaset tysięcy euro. Tyle że on też musi grać lepiej, a to po dłuższej przerwie nie takie proste.
- A może dla Wisły lepiej byłoby przejść takie katharsis? Przez rok nie grać w pucharach, zbudować to wszystko od nowa
- To nie jest głupia myśl. Byłoby więcej czasu na przebudowę, bo w tej Lidze Europejskiej to i tak aż tak wiele się nie zarabia.