Przez długi czas zwycięstwo Legii z Górnikiem Łęczna (3:1) było ostatnim meczem ligowym, w którym warszawianie nie przegrali. Miało to miejsce 19 września, a dramat mistrzów Polski rozgrywał się w okresie nieobecności Artura Boruca. 65-krotny reprezentant kraju wrócił do bramki 28 listopada i pomógł kolegom przerwać serię 7 przegranych meczów Ekstraklasy z rzędu. Jest to wyrównany rekord w historii stołecznego klubu. W czasie absencji byłego bramkarza m.in. Celticu Glasgow w Legii doszło do zmiany trenera, a drużyna trafiła do strefy spadkowej. Pogorszyła się także sytuacja w Lidze Europy, w której Boruc zostawiał zespół na pozycji lidera, a wraca do bramki ostatniej drużyny grupy C. Mimo to, w czwartek 9 grudnia legioniści zagrają decydujący mecz, a ewentualne zwycięstwo ze Spartakiem Moskwa w Warszawie da im sensacyjny awans do następnej fazy rozgrywek. Kibice wierzą, że „Król Artur” pomoże sprawić niespodziankę. Sam 41-latek doskonale zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji wokół Legii, co udowadnia raz za razem w mediach społecznościowych.
Angielski gigant włącza się do gry o reprezentanta Polski. Padnie rekord ligi?
Po powrocie do domu Artur Boruc może liczyć na wsparcie pięknej żony, Sary Boruc-Mannei:
Kolejna ważna opinia Boruca
Nawet w czasie nieobecności, Boruc chętnie wyrażał publicznie swoją opinię nt. Legii. Wszystko przybrało na sile, gdy był coraz bliżej powrotu do gry i regularnie trenował z zespołem. Był to także okres największego kryzysu drużyny, a bramkarz stara się być liderem nie tylko na boisku, ale przede wszystkim w szatni. Taka postawa imponuje większości kibiców, którzy widzą zaangażowanie doświadczonego golkipera. Zwycięstwa, które przyszły wraz z jego powrotem między słupki, przyniosły powiew optymizmu w beznadziejnej sytuacji mistrzów Polski. Niestety, porażka z Cracovią tuż przed meczem ze Spartakiem poważnie zaburzyła atmosferę wokół drużyny.
Czystka w Legii Warszawa? Media mówią o odejściu trzech piłkarzy, znamy nazwiska
„Odpowiedzialność oznacza akceptację tego, że jesteś zarówno przyczyną, jak i rozwiązaniem problemu…” – taki wpis, przetłumaczony z języka angielskiego, zamieścił na swoim Instagramie Boruc. Jego słowa obrazowało czarno-białe zdjęcie z przegranego meczu, na którym bramkarz jest wyraźnie zły. Trudno przypuszczać, by 41-latek miał do siebie pretensje o straconego gola, gdyż Pelle van Amersfoort trafił do siatki z najbliższej odległości. Możliwości interpretacji tajemniczego opisu „Holy Goalie” jest wiele, ale wydaje się, że jest to trafna ocena położenia piłkarzy Legii. Zawalili sprawę, więc powinni teraz wspólnie wszystko naprawić.