„Jak jest okazja, to macie strzelać. I walczyć. To jest Górnik. W Górniku gracie, panowie, a nie w Radomiaku. Tu trzeba zapier..ać. Pamiętajcie, czasem jedna zj...a jest bardziej motywująca niż czternaście pochwał. Brać się do roboty i zapierd...” - po bezbramkowym remisie z Radomiakiem piłkarze zabrzańscy przez kilkadziesiąt sekund stali na murawie i słuchali słów płynących do nich z sektora zajmowanego przez Torcidę. Nie były – jak widać – miłe, choć zakończyły się chóralnym okrzykiem: „Górnicy jesteśmy z wami”...
Cała sytuacja nie mogła przejść bez echa na pomeczowym spotkaniu z trenerem Górnika. – Rozumiem oczekiwania. Ale mogę powiedzieć, że drużyna stara się i pracuje na tyle, na ile ją w tym momencie stać. Nie jest tak, że przychodzimy do klubu na dwie godziny, a resztę czasu dłubiemy w nosie – zapewniał Bartosch Gaul. I już w tym momencie było wiadomo, że konferencja może być ciekawsza niż 90 minut ligowego grania.
- Zapieprzamy do późnego wieczora. Jestem już trochę emocjonalny, ale nie jest tak, że tutaj nic nie robimy – szkoleniowiec Górnika wyraźnie mierzył ze swoimi emocjami i gonitwą myśli, próbując opanować napięcie. - Ta drużyna próbuje wszystkiego. Mamy posiadanie piłki, gramy do przodu, próbujemy sprintować... Trochę boli – albo nie trochę; bardzo boli, kiedy ta drużyna jest stawiana w takim świetle, na jakie nie zasługuje. Powtórzę: zapieprza ta drużyna. Może coś się komuś nie podoba, ale ja też będę zapieprzać tak długo, aż mnie ktoś stąd nie wyniesie!
Bartosch Gaul parokrotnie jednoznacznie oceniał już sposób gry wielu ligowych drużyn: czekanie na błąd przeciwnika i okazję to kontry. Sam nie chce uciekać się do takich rozwiązań. - Przed sezonem, zanim mnie ściągnięto, przekazałem jasną informację, jak chcę grać w piłkę i że będę chciał rozwijać młodych chłopaków – mówił. Na razie jednak ta strategia przynosi efekty znacznie rzadziej, niż chciałby on sam i zabrzańscy kibice. Ale szkoleniowiec nie zamierza z przyjętych rozwiązań rezygnować.
- Trudno byłoby mi dzisiaj stanąć przed drużyną i powiedzieć: wyrzućcie z głowy to wszystko, co tłumaczyłem wam przez pół roku. Nie zrobię tego, bo my nie gramy złych meczów – zapewnił. I w sposób bardzo spektakularny podsumował całą dyskusję o sposobach rozgrywania meczów. - Radomiak nawet nie próbował do nas podchodzić, postawił dwie linie i czekał na nas. Musisz wtedy przyjąć na siebie grę. Jest jeszcze parę innych drużyn w polskiej lidze, które – jak my – mają problem z tak grającymi rywalami. Jest oczywiście inne wyjście: cofa się rywal cofamy się my. Tylko szczerze mówiąc nie wiem, czy warto wtedy wydawać pieniądze na bilet... - zakończył gorzko Gaul.