- Jedno już mamy ustalone – w meczu z Wisłą Płock chciałeś raczej dośrodkować niż w taki sposób zaskoczyć bramkarza.
- Pomysł był taki, że uderzam na pierwszy słupek z nadzieją, że ktoś to przetnie, ale okazało się, że nie było takiej potrzeby.
- Początek Widzewa był różny, ale za wami premierowa wygrana u siebie. Jakie są więc cele Widzewa w tym sezonie?
- Na pewno nie mamy kompleksów, chcemy grać zawsze o trzy punkty. Podstawowym celem było utrzymanie, jeśli będzie coś lepszego, to zaczniemy te cele weryfikować. Zobaczymy.
- To było trudne przejście z 1. Ligi do ekstraklasy?
- Był lekki szok „poziomowy”. Przeliczyliśmy się trochę w meczu z Pogonią w Szczecinie (1:2), czy u siebie z Lechią (2:3). Graliśmy naprawdę niezłe spotkania, ale nie punktowaliśmy. Trzeba było trochę zmądrzeć i złapać balans w grze. By nie iść „na hura”. Mamy dwa zwycięstwa z rzędu i chcemy więcej.
- Mecz z Wisłą Płock był najlepszym meczem Widzewa w tym sezonie, albo może nawet w tym roku?
- Nie… pierwszą połowę mieliśmy dość przeciętną. Byliśmy mocno zdominowani przez Wisłę, szczególnie w pierwszym kwadransie. Ta pierwsza część spotkania była na korzyść piłkarzy z Płocka, w drugiej stworzyliśmy więcej sytuacji.
- Ostatnio w „Super Expressie” pisaliśmy, że trener Janusz Niedźwiedź przypomina Bruce’a Willisa. Czy jest dla was ostry na treningach jak Willis w „Szklanej Pułapce”?
- Na pewno nie (śmiech). Jest wymagający, ale jest człowiekiem. Czyli jest wyrozumiały i da się z nim pogadać na różne tematy. Słucha zespołu i jak mamy swoje zdanie, to często sam wychodzi z inicjatywą, by usiąść i porozmawiać, by znaleźć optymalny pomysł na zespół.
- Trener Niedźwiedź był jednym z argumentów, który przesądził o twoim powrocie do Widzewa?
- Z pewnością. Brałem pod uwagę różne sprawy. Transfer do pierwszej ligi nie był dla mnie priorytetem, ale biorąc pod uwagę ludzi, którzy tu pracują… to oni mnie przekonali.
Damian Michalski w 2.Bundeslidze. W transferze pomógł były reprezentant Polski
- Ty możesz zaliczyć start sezonu do udanych, masz już cztery gole na koncie. Spodziewałeś się, że będzie tak dobrze?
-Tak miało być. Nie było zaskoczenia, bo jestem dobrze przygotowany. Byłem już w Śląsku Wrocław. Nie miałem powodów do zmartwień. Przyszedłem i od razu czułem się mocny. Też dlatego, że gram na pozycji zbliżonej do mojej. Gramy podobnym ustawieniem, jak w Śląsku Wrocław, czyli 1-3-4-3, ale tutaj jestem pod napastnikiem albo w środku pola. Nie mam z tym problemu. Gram gdzie chciałem i w klubie, w którym zawsze chciałem grać.
- Na wahadło raczej nie wrócisz?
- Raczej nie, ale czasem trener trochę prowokował i mówił o tym, ale jak zobaczył moją reakcję, to już nie wracaliśmy do tematu (śmiech).
- Atmosfera w szatni po ostatnich spotkaniach musi być dobra, kto więc za nią najbardziej odpowiada w Widzewie?
- Na pewno. Często słuchamy „Tańca Eleny”, a więc naszej melodii klubowej. Na co dzień leci DJ Wujo, albo puszcza coś Serafin Szota, albo Karol Danielak. Czasem dla żartów włączymy disco-polo, ale nie są to nasze wiodące rytmy.
- Kibice mają duży wpływ?
- Spory, to się czuje na boisku. Piłka nożna dla kibiców to najprawdziwsze hasło, bo bez nich by nie było piłki na tym poziomie. Ktoś nas musi oglądać. Pracujemy w branży rozrywkowej, więc jakby nikt nie chciał tego oglądać i kupować biletów to nawet teraz byśmy nie rozmawiali, bo nikogo by to nie obchodziło. My jesteśmy pewni siebie, a kibice nawet po przegranym meczu z Lechią, aż 15 tysięcy ludzi, zostali i nam dziękowali za walkę. Przegraliśmy 2:3, ale widzieli zaangażowanie i dobrą piłkę.
- Osiem goli i dziewięć asyst z sezonu 2018/2019 to jest wynik, który można pobić?
- Każdy ma swoje indywidualne cele, a ja gram w ofensywie. Rozlicza mnie się z pomocy zespołowi, a ja pomagam głównie golami. Stara się z tego wywiązywać. Czasem strzeli się coś fajnego, a czasami dośrodkuje i… też wpadnie.
- W niedzielę gracie z Lechem Poznań. Mistrz Polski przełamał się w meczu z Piastem.
- Lechici będą mieli wsparcie kibiców, choć w ostatnim czasie średnio im się wiodło. Gdziekolwiek przyjeżdża Widzew, to jest zainteresowanie kibiców, więc w Poznaniu też tak powinno być. Będzie mobilizacja kibiców obu drużyn, a my będziemy grać tak samo. Będziemy chcieli grać w piłkę, bez kompleksów. Nie będziemy „lagować”, skakać i robić niepotrzebne wślizgi. Chcemy budować akcje, grać w piłkę.
Gwiazda Górnika Zabrze zmienia barwy! Tak Krzysztof Kubica pożegnał się z kibicami śląskiego klubu