- To było długie 14 lat, gdy nie było cię w Poznaniu.
- Gdy wyjeżdżałem, do Włoch, to znałem Lecha od strefy młodzieżowej. Teraz wszedłem tu głównym wejściem. Widzę, że to dobry klub, świetnie zorganizowany. Zasługuje na to, by walczyć o mistrzostwo Polski.
- Zdajesz sobie sprawę, że kibice są mocno zniecierpliwieni. Lech jest teraz krytykowany i budzi ogromne emocje, bo nie potrafi od lat zdobyć żadnego trofeum.
- Jak wyjeżdżałem stąd w 2006 roku, to Lech nie był tak silny. Mistrzostwo zdobył dopiero w 2010 roku. Rok wcześniej Puchar Polski. Czuję i orientuję się, jakie są oczekiwania. Myślę, że Lech rok temu, zajmując drugie miejsce i awansując do europejskich pucharów, pokazał, że może być w czołówce. Widzę frustrację i niezadowolenie, ale my chcemy to zmienić.
- Ostatnio niemal co okienko transferowe mówiło się, że Lech się tobą interesuje.
- O tym, że od kilku okienek byłem łączony z Lechem, to nie wiedziałem. Wiedziałem tylko o wstępnych pytaniach latem, ale wcześniej nie było takich tematów. W mojej karierze miałem dwa lub trzy trudniejsze momenty, wtedy w mojej głowie rodziła się nadzieja, że wrócę do Poznania. W głębi duszy czułem, że chciałbym zagrać dla Lecha w ekstraklasie, pokazać się w Europie. Przyszedł taki moment, że wszystko się zgrało. Moja sytuacja we Włoszech na to pozwoliła, mogłem odejść za darmo, a Lech potrzebował piłkarza o mojej charakterystyce. Jestem jeszcze zawodnikiem w pełni sił. To nie jest tak, że przyjeżdżam tu na piłkarską emeryturę.
Tomasz Hajto wytoczył POTĘŻNE działa. UDERZYŁ w legendę, wie kto jest winny DRAMATU Bielika
- Chodzi ci po głowie powrót do gry za granicą?
- Nie wróciłem do Poznania, by teraz myśleć o ponownym wyjeździe. Głęboko wierzę, że najlepsze przede mną i skupiam się całkowicie na Lechu. Chcę walczyć o mistrzostwo, Puchar Polski i grać w europejskich pucharach z Lechem. Kto wie, może uda się wrócić do reprezentacji. Wierzę, że te cele są do zrealizowania. Nie potrzebuję kolejnego wyjazdu za granicę, by powiedzieć, że moja kariera była okej.
- Ostatni raz w kadrze zagrałeś kilka lat temu. Reprezentacja prowadzona przez Paulo Sousę może być szansą na powrót?
- Szczerze mówiąc, to nie myślę o tym. Moją reprezentacją jest teraz Lech Poznań i chcę jak najlepiej grać. Wierzę, że jeżeli wejdę na swój poziom i udowadniał go co tydzień, to mogę być brany pod uwagę. Ale to melodia przyszłości.
- Czy uważasz, że trener Sousa kojarzy twoje nazwisko?
- Grałem przeciwko niemu, gdy był szkoleniowcem Fiorentiny. Grałem wtedy w Cagliari, więc jeśli analizował grę przeciwnika, to na pewno zapoznał się z moim nazwiskiem. Wątpię, by to miało teraz jakiekolwiek znaczenie. To, że grałem kiedyś we Włoszech nie ma znaczenia, liczy się aktualna forma.
- Powrót do Polski, to potrzeba nowych wyzwań?
- Przeanalizowałem moją karierę we Włoszech i myślę, że doświadczyłem już wszystkiego co mogłem. Mógłbym te doświadczenia tylko powtarzać, czyli walczyć o utrzymanie w Serie A, lub grać o awans. Wygrałem Serie B, byłem jednym z najlepszych obrońców. Grałem w Serie A, potrafiłem się w niej utrzymać. W Poznaniu mam coś nowego, mogę walczyć o mistrzostwo Polski w moim mieście. Mogę zagrać w europejskich pucharach. To był idealny moment, by spróbować coś nowego.
- Rywalizowałeś m.in. z Cristiano Ronaldo. Jak wspominasz rywalizacje z tymi wielkimi?
- Gra w Serie A wystawia cię na takie fajne próby. To było coś pięknego, móc grać na Edina Dżeko, Ronaldo, Gonzalo Higuaina, Zlatana Ibrahimovicia. Tych piłkarzy było mnóstwo. Wtedy zdajesz sobie sprawę, że są ludźmi tak jak ty i każdego można w jakiś sposób zatrzymać. Może nie przez 90 minut, ale jeśli na 20 piłek wygrasz 16, to oni z tych czterech wygranych i tak strzelą gola. Generalnie to są świetne doświadczenia. Ronaldo zrobił na mnie wielkie wrażenie. Może to będzie brzmiało nieskromnie, ale miałem to szczęście lub brawurę, że z największymi udawało mi się grać najlepsze mecze. Jeżeli mam powiedzieć o jednym piłkarzu, który w jednym meczu doprowadził naszą obronę do wielkich problemów, to był Ciro immobile, którego ataki na przestrzeń było trudno hamować. Kiedyś przegraliśmy wysoko z Lazio, a on strzelił nam trzy gole.
- Kto z piłkarzy, z którymi grałeś wywarł na tobie największe wrażenie?
- Nie licząc zawodników polskich, to Mario Balotelli, mimo tego jak jego kariera się potoczyła. Miał wszystko, oprócz odpowiedniego nastawienia mentalnego. To najlepszy piłkarz z jakim trenowałem. W Cagliari widziałem, jak dojrzewał Nicolo Barella. W Milanie był Stephan El Shaarawy i oczywiście Robinho. Pokazywał niesamowite rzeczy na treningach. Z Lorenzo Insigne graliśmy razem w Foggi w 3. lidze. Mieliśmy po 19 lat. Gdy grasz w 3.lLidze, to Serie A wydaje ci się innym światem. Nikt z nas nie myślał, że te rzeczy z Serie C przełożymy na Serie A, a Insigne to robi.
- Czy to już ten moment kariery, że pytania o Milan mogą denerwować?
- Pytania o Milan na pewno nie są męczące. To było osiem lat temu, ale nie mogę się obrażać na pytania o Milan, bo to wielki klub. Nie mogę też żałować, że kiedykolwiek grałem w Milanie, bo myślę, że jest wielu zawodników w polskiej lidze i na świecie, którzy chcieliby. Nie będę się wstydził, że tam byłem. Ta przygoda nie potoczyła się tak, jak o tym marzyłem. Niestety, podejmowałem decyzje, których byłem pewien. Wierzyłem, że może mi się tam udać. Wiem, że zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, by mi wyszło na San Siro. Nie udało się i szedłem dalej. Jestem szczęśliwy, że miałem okazję być w takim wielkim świecie, jakim jest świat Milanu. Wyjechałem z Murowanej Gośliny do Poznania, z Poznania, jako nieznany chłopak, do drugiej ligi włoskiej i nagle byłem w Milanie. Myślę, że to może być tylko powód do dumy.
Pytał i notował Michał Skiba