"Super Express": - Jak się pracowało z Sebastianem Milą na planie serialu?
Bartosz Żukowski: - Bardzo fajnie! Mimo obaw i wątpliwości, o których sam Sebastian mówił przed nagraniem, wszystko poszło gładko. Nauczył się tekstu, a było tego prawie trzy strony! Osobę, która na co dzień nie ma nic wspólnego z aktorstwem, taka ilość może przyprawić o ból głowy.
- Jet dobry aktorsko?
- Wypadł świetnie! Jest naturalny i wrażliwy, więc ma najistotniejsze cechy, żeby dobrze wykonać aktorskie zadanie. Moim zdaniem poradził sobie rewelacyjnie. Zupełnie nie miałem poczucia, że nie jest aktorem. Reżyser (Patrick Yoka - red.) zresztą też tak uważał.
Sebastian Mila: Nie taki KIEPSKI ze mnie aktor
- Jak Sebastian się odnalazł w rodzinie Kiepskich?
- To wbrew pozorom dość miła rodzinka (śmiech Waldusia).
- Często pan słyszy, że jest podobny do Mili?
- Zdarza mi się dosyć często. Kiedyś na lotnisku jakiś przypadkowy człowiek wciskał mi kalendarz do podpisu. Jak się potem okazało, nie był to fan Waldusia z Kiepskich, tylko właśnie Sebastiana. I był przekonany, że ja to on.
- Czy będzie kolejne spotkanie pana i Mili?
- Jasne, zakumplowaliśmy się! Poza fizycznym podobieństwem mamy sporo innych zbieżnych cech. Okazuje się, że nawet nasze żony i córeczki (obie sześcioletnie) są podobne.
- Jest pan kibicem piłki nożnej?
- Od teraz tak.
- Spotkaliście się na planie filmowym, czyli pańskim "terenie". Może teraz zmierzycie się na polu Sebastiana, czyli na boisku?
- Sebastian zaprosił mnie na mecz, więc będę miał okazję zobaczyć, jak gra. Teraz to mój ulubiony piłkarz!
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail