Kamil Wilczek

i

Autor: Cyfrasport Kamil Wilczek

Były król ligowych strzelców tej wiosny rozdaje karty w grze o utrzymanie. Został mu jeszcze jeden rywal do „ukąszenia”

2022-05-13 11:38

Powrót Kamila Wilczka do polskiej ekstraklasy był jednym z ważniejszych wydarzeń zimowego okienka transferowego. Po kilku latach znakomitych występów w lidze duńskiej (Brøndby i FC Kopenhaga), wrócił w szeregi gliwickiego Piasta, w barwach którego w sezonie 2014/15 sięgał po miano najlepszego snajpera rodzimych rozgrywek, zdobywając 24 gole. Tej wiosny nie był już co prawda aż tak skuteczny, miał jednak cechę ważną dla drużyn zamieszanych w walce o utrzymanie.

Kiedy Wilczek podpisywał kontrakt z Piastem, gliwiczanie też znajdowali się w nieciekawej sytuacji w tabeli. - Aspiracje w klubie na pewno są większe. Możliwości sportowe też – mówił w rozmowie z „Super Expressem”. Kolejne tygodnie potwierdziły tamte słowa Wilczka: po inaugurującej wiosenne granie porażce z Pogonią, gliwiczanie nie przegrali kolejnych jedenastu meczów. - Seria była świetnia, trochę nieszczęśliwie została przerwana w konfrontacji z Lechem. Bez względu jednak na tę porażkę, jestem pozytywnie nastawiony na przyszłość – zaznacza napastnik Piasta.

Dobremu nastrojowi Wilczka trudno się dziwić. Piast wciąż przecież jeszcze ma szansę na zajęcie nawet miejsca dającego prawo gry w eliminacjach do Ligi Konferencji. - Kiedy przychodziłem, mieliśmy ledwie cztery punkty nad strefą spadkową. Nikt wtedy nie myślał, że możemy walczyli o czwarte miejsce i o puchary. To pokazuje, jak wielki jest potencjał tej drużyny – podkreśla napastnik gliwicki. Co prawda owe czwarte miejsce w miniony weekend trochę Piastowi „odjechało” - do Lechii traci sześć punktów i musi nie tylko wygrać swoje dwa mecze, ale i liczyć na jej dwie porażki – ale w Gliwicach cel na dwie ostatnie kolejki jest jasny. - Po to się gra, żeby odnosić zwycięstwa; nawet małe – tłumaczy Wilczek.

Kamil Grosicki odejdzie z Pogoni? Może trafić do klubu gwiazdora, sensacyjne wieści

Jego wkład w kolejne punkty zdobywane wiosną przez drużynę to pięć bramek. Snajper szczególnie upodobał sobie drużyny walczące dziś o utrzymanie. Tej wiosny Piast grał już ze Śląskiem, Wisłą i Górnikiem Łęczna, i każdemu z tych rywali Kamil Wilczek strzelał gola. Ba; Wiśle nawet dwa. Dzięki tym trafieniom gliwiczanie „zaksięgowali” na swym koncie aż siedem punktów. Dla ich przeciwników ważniejsze były jednak te „oczka”, które – na skutek goli napastnika – stracili oni sami. Może ich przecież zabraknąć w walce o pozostanie w lidze.

Teraz przed Piastem – a więc i Kamilem Wilczkiem – ostatnie tej wiosny starcie z ekipą walczącą o ligowy byt. W sobotnie południe (14 maja, godz. 12.30) w Niecieczy zmierzą się z miejscową Termalicą. To – jak się wydaje – doskonała okazja dla snajpera, by i tym razem podreperować swe snajperskie konto piłkami skierowanymi do siatki ligowego outsidera. - Nigdy nie grałem przeciwko Termalice, a więc nigdy jej nie strzeliłem gola – Wilczek przypomina, że klub z Niecieczy poprzednią przygodę z ekstraklasą zaliczał w okresie, w którym gliwiczanin był gwiazdą ligi duńskiej. - Będzie więc dodatkowa wewnętrzna motywacja. Ja po prostu lubię strzelać bramki i każda z nich bardzo mnie cieszy. Ale jeżeli i bez moich goli będziemy wygrywać, radość będzie podobna – zapewnia były król strzelców.

Tak określono Lukasa Podolskiego. Wystarczyły dwa dobitne słowa, legenda nie gryzła się w język

Sonda
Czy Piast zdoła wywalczyć czwarte miejsce i udzial w europejskich pucharach?
Najnowsze