Po zwolnieiu Jacka Magiery Dariusz Mioduski zdecydował się na dość ryzykowny krok, bo zatrudni w Legii chorwacki zaciąg - trenerem został Romeo Jozak, asystentem Dean Klafurić, a dyrektorem sportowym Ivan Kepcija. Od tamtej pory minęło ledwie niecałe jedenaście miesięcy, a przy Łazienkowskiej ostał się jedynie ten ostatni.
Jozak pracę stracił już w kwietniu, kiedy to Legia przegrała na własnym stadionie z Zagłębiem Lubin. Jego miejsce zajął Klafurić i w efekcie niepowodzeń negocjacji z innymi kandydatami na trenera właśnie on prowadził zespół na początku obecnego sezonu. Ze stanowiskiem pożegnał się jeszcze w lipcu, kiedy to "Wojskowi" odpadli z eliminacji Ligi Mistrzów po kompromitacji ze Spartakiem Trnawa.
Z "długofalowego projektu" nic nie wyszło, a co gorsza obaj chorwaccy szkoleniowcy sporo kosztowali. Miesięcznie na wynagrodzenie ich oraz ich sztabów trzeba było wydawać 50 tys. euro (Jozak - 20 tys., Klafurić - 13 tys.), co łącznie dało kwotę ok. 2 mln złotych. Do tego trzeba doliczyć bałkański zaciąg piłkarzy. Zimą na Łazienkowską trafili m.in. Marko Vesović, Domagoj Antolić czy Eduardo Da Silva, a kuriozalne i niezwykle drogie było też wypożyczenie Mauricio z Lazio Rzym.
Efekt? W ciągu zaledwie kilku miesięcy prezes Mioduski przez Chorwatów i ich zachcianki wydał ponad 5 mln złotych. A to i tak nie wszystko, bo do różnych transferów dochodziły przecież prowizje menadżerskie. Można więc śmiało stwierdzić, że ściągnięcie Jozaka i Klafuricia do Legii zakończyło się klęską zarówno sportową, jak i finansową.
WYNIKI NA ŻYWO - sprawdź na kogo warto postawić
Tabele i statystyki z 16 dyscyplin