Staruchowicz ma dwa stadionowe zakazy: nałożony przez Legię, obowiązujący na wszystkich meczach w Warszawie, oraz sądowy - wydany w 2009 roku przez Sąd Okręgowy w Wodzisławiu Śląskim, który obejmuje spotkania wyjazdowe. Szkopuł w tym, że chodzi jedynie o mecze... Ekstraklasy.
- Nie mieliśmy więc żadnego pola manewru. Ten człowiek był na liście, którą dostaliśmy od Legii. Zatem postępując zgodnie z prawem, nie mogliśmy odmówić mu wejścia na stadion - rozkłada ręce rzecznik prasowy gdańskiego klubu Błażej Słowikowski.
Patrz też: Mecz Lechia - Legia: Skandal! Staruch prowadził doping
Legia twierdzi, że... również nie mogła nic w tej sytuacji zaradzić. - Pan Staruchowicz był na wyjazdowej liście autoryzowanej przez klub i za pośrednictwem klubu kupił bilet. Gdybyśmy mu odmówili, naruszylibyśmy prawo i jego swobodę obywatelską - tłumaczy rzecznik Legii Michał Kocięba.
Co więcej, nie ma żadnych przeszkód, aby kibol wchodził na mecze kadry, nawet te na Łazienkowskiej. Ich organizatorem jest jest bowiem PZPN, a Związek zakazu na niego nie nałożył.
Może więc czas załatać prawne dziury i ujednolicić przepisy, bowiem przy tak słabym orężu walka klubów z chuliganami może jeszcze długo przypominać walkę z wiatrakami.