Konkretnie – braku prądu na Arenie Kielc. Pierwszy gwizdek, który powinien zabrzmieć o 18.00, najpierw przesunięto na 18.15, potem o kolejny kwadrans, jeszcze o następny… Zabrzmiał wreszcie o 18.50, ale Paweł Raczkowski za chwilę musiał uwzględnić jeszcze jeden poślizg, mniej więcej trzyminutowy – za sprawą ogromnego racowiska na trybunach, skutkującego równie ogromnym zadymieniem.
Powrót do normalnego stanu ducha (i stanu skupienia) zabrał piłkarzom obu drużyn niemal całą pierwszą połowę, w której dobrych akcji, soczystych strzałów i groźnych sytuacji było jak na lekarstwo – i to pomimo faktu, że arbiter dorzucił aż siedem minut. Za to druga część gry zaczęła się – jak w filmach Hitchcocka – od trzęsienia ziemi…
… a raczej od trzęsących się nóg Nono. Hiszpan stracił piłkę przed polem karnym kielczan, a prezent ów Mateusz Kupczak wykorzystał z zimną krwią. „Prezent” jest słowem jak najbardziej na miejscu: piłkarz Warty rozgrywał właśnie 200. mecz w elicie, więc ósmym golem ekstraklasowym świetnie ów jubileusz uczcił.
Koronie widmo porażki zajrzało w oczy jeszcze głębiej w 65 minucie; „przegonił” je jednak stamtąd słupek, w który – miast do kieleckiej siatki – trafił Wiktor Pleśnierowicz. Miejscowi swych fanów potrzymali w napięciu potrzymali aż do ostatniego gwizdka, znów odłożonego przez Raczkowskiego o siedem minut. Akcja rozpaczy po rzucie wolnym przyniosła strzał Dominicka Zatora, sparowany przez Jędrzeja Grobelnego wprost pod nogi Martina Remacle, który dobił piłkę do siatki, na wszelki wypadek wpadając do niej wraz z futbolówką!
Korona Kielce – Warta Poznań 1:1 (0:0)
0:1 Kupczak 50 min, 1:1 Remacle 90+7 min
Sędziował Paweł Raczkowski. Widzów 9398.
Korona: Dziekoński – Zator, Malarczyk, Trojak, Godinho – Hofmeister (77. Strzeboński) – Podgórski (63. Błanik), Remacle Ż, Nono (63. Deaconu), Czyżycki (71. Konstantyn) – Szykawka
Warta: Grobelny – Tiru, Szymonowicz, Pleśnierowicz – Bartkowski, Mariz Luís, Kupczak Ż, Matuszewski – Szmyt (84. Mäenpää), Savić (68. Żurawski) – Vizinger (78. Krzyżak)