W ciągu roku mozolnie budowana przez Urbana drużyna doznawała istotnych uszczerbków. Górnik stracił przecież parę ważnych postaci, jak Daisuke Yokota, Daniel Bielica (świetnie radzi sobie w Holandii), Lawrence Ennali czy Adrian Kapralik. Roboty do wykonania było więc bardzo dużo. Na półmetku jest jednak satysfakcja: Górnik bardzo pewnie ograł Koronę i już jest pewien, że „zimować” będzie w górnej połówce tabeli.
Piłkarskie życie nie znosi próżni. Po stracie wyżej wymienionych zawodników, swą szansę dostają inni. I najczęściej ją wykorzystują. Dobrze wprowadzili się do drużyny dwaj zagraniczni skrzydłowi: Tofeek Ismaheel i Yosuke Furukawa (bohater sprzed tygodnia, autor zwycięskiej bramki w meczu z Piastem). Zaś w samej końcówce jesieni na plan pierwszy wysunął się Kamil Lukoszek, „namaszczony” przez samego Lukasa Podolskiego na obiekt kolejnego zyskownego transferu Górnika.
To właśnie Lukoszek – po 1. połowie, która była emocjonująca, ale nie przyniosła goli – tuż po zmianie stron rozwiązał worek z bramkami. Jego gol śmiało kandydować może do miana „trafienia kolejki”. Piłka wpadła w samo okienko bramki strzeżonej przez Xaviera Dziekońskiego, jako żywo przypominając debiutancką bramkę „Luko” w ekstraklasie, sprzed pół roku, w potyczce ze Śląskiem Wrocław.
Objęcie prowadzenia – a właściwie jego podwyższenie, znów autorstwa Lukoszka, choć tym razem już nie tak efektowne - umożliwiło zabrzanom grę z kontry. W tym elemencie są niezwykle groźni i efektowni. Najpierw do siatki – kilka minut po wejściu na boisko – trafił Lukas Ambros, przytomnie obsłużony przez Damiana Rasaka. To było pierwsze trafienie Czecha w naszej ekstraklasie.
Wisienką na górniczym torcie był jednak gol Tofeeka Ismaheela. Nigeryjczyk – we wcześniejszych grach często nieskuteczny – wreszcie zdobył gola, strzelając już do pustej bramki, po minięciu Dziekońskiego. Lukas Podolski, który tym razem całe spotkanie przesiedział na ławce rezerwowych, zaraz po meczu pogratulował koledze bramki w mediach społecznościowych.
Bohaterem tej akcji był jednak bramkarz zabrzan, Michał Szromnik. To on dalekim wykopem uruchomił kontratak, zaliczając w ten sposób asystę! Ten ostatni fakt wprowadził sporo „samouspokojenia” w szeregi gości. Nieco rozkojarzył też chyba samego Szromnika, więc w końcówce kielczanie zdołali zmniejszyć nieco – katastrofalne do tej pory – rozmiary porażki. Ostatni kwadrans meczu upłynął więc pod znakiem obustronnej kanonady.
Korona Kielce – Górnik Zabrze 2:4 (0:0)
0:1 Lukoszek 50. min, 0:2 Lukoszek 60. min, 0:3 Ambros 78. min, 0:4 Ismaheel 83. min, 1:4 Dalmau 84. min, 2:4 Fornalczyk 88. min
Sędziował: Damian Sylwestrzak. Widzów: 9447.
Korona: Dziekoński – Zator, Trojak, Resta Ż, Pięczek, Długosz (74. Szykawka) – Hofmeister Ż (46. Nuno), Remacle, Strzeboński (62. Nagamatsu Ż), Fornalczyk – Dalmau Ż
Górnik: Szromnik – Wojtuszek, Janicki, Szcześniak, Janża – Furukawa (70. Ambros), Hellebrand, Rasak Ż, Lukoszek (70. Ismaheel) – Zahović (82. Zielonka) – Buksa Ż