Cristian Diaz, nowa gwiazda Śląska: Wszyscy żuli liście koki oprócz mnie

2010-07-22 2:15

Argentyńczyk Cristian Omar Diaz (24 l.), najdroższy nabytek w historii wrocławskiego Śląska, ma być jednym z objawień Ekstraklasy. Król i wicekról strzelców ligi boliwijskiej jest przyzwyczajony do gry na wysokim poziomie. W Boliwii zdarzało mu się grać na czterech tysiącach metrów!

W Polsce największe poruszenie wywołał nie tyle swoimi osiągnięciami, ile deklaracją, że na koszulce nie będzie miał swojego nazwiska, ale imię córki - "Azul". Zaprezentowano już nawet specjalne trykoty Śląska z takim napisem.

Pracuje na nazwisko

- Ostatecznie, po rozmowie z żoną, zrezygnowałem jednak z tego pomysłu - przyznaje "Super Expressowi" Diaz. - Na koszulce będzie C. Diaz. W końcu zaczynam pracować w Europie na swoje nazwisko - mówi Argentyńczyk, który jest bardzo rodzinnym człowiekiem. Widać to po jego... tatuażach.

- Mam ich trzynaście. Większość z nich to inicjały członków mojej rodziny. Mam też skorpiona i dwie gwiazdy na nogach: jedna gwiazda symbolizuje moją mamę, a druga tatę - tłumaczy Diaz, który zahartował się grając w boliwijskich górach. 1,5 roku temu trafił do klubu San Jose Oruro i został jego największą gwiazdą.

- W pierwszym sezonie strzeliłem 20 goli i zostałem wicekrólem strzelców. W drugim trafiłem 17 razy i to dało mi już pierwsze miejsce. Początki były piekielnie ciężkie, region Oruro to górniczy ośrodek w górach Boliwii. Nasz stadion jest położony na wysokości 3700 metrów n.p.m., ale grałem też ligowe mecze w Potosi, na obiekcie, który jest powyżej 4 tysięcy metrów. To prawdziwe piekło, do którego długo musiałem się przyzwyczajać - opowiada Diaz i przyznaje jednocześnie, że w Oruro piłkarze byli narażeni na silną pokusę...

- Chodzi o kokę. Miejscowi żują ją bezustannie, bo pozwala zapomnieć o głodzie i zwalczyć zmęczenie. Piłkarze nie mogli jednak po nią sięgać, bo to groziło dyskwalifikacją. Jeden z moich kolegów dał się skusić i został zawieszony na dwa lata - przyznaje Diaz, wyraźnie ożywiając się, kiedy pytamy o słynny karnawał w Oruro.

Miłośnik karnawału

- Tak, to jedyne, czym to miasto może się pochwalić - przyznaje gracz Śląska. - Po Rio de Janeiro to najsłynniejszy karnawał Ameryki Południowej. Uczestniczyłem w nim dwa razy, przyciąga setki tysięcy turystów. Najsłynniejszym tańcem wykonywanym w trakcie karnawału jest diabolera, taniec diabła - opowiada.

Nie boi się zimy

Diaz ma coś, czego zabrakło wielu Latynosom próbującym robić karierę w Polsce.

- Jestem przyzwyczajony do zimna. W Oruro temperatura potrafiła spaść do minus 25 stopni, śnieg też nie był czymś wyjątkowym. Dlatego polska zima nie jest mi straszna - zapewnia.

Ambicje Diaza obejmują nie tylko grę w polskiej lidze.

- Jeśli dobrze pójdzie, to niedługo zagram w reprezentacji... Boliwii. W tym kraju już po dwóch latach pobytu można się starać o obywatelstwo i taki mam plan. A wtedy zagrałbym w przyszłorocznej Copa America, która odbędzie się w mojej ojczystej Argentynie - przyznaje piłkarz, który kilka lat temu próbował szczęścia w Meksyku i na Węgrzech. Tam nie wyszło, ale może w Polsce się uda?

Cristian Omar Diaz

ur. 3 listopada 1986
wzrost: 183 cm
pozycja: napastnik
król strzelców ligi boliwijskiej w barwach San Jose Oruro
Śląsk zapłacił za niego 300 tys. euro (plus duża suma dla piłkarza i jego agenta)

Najnowsze