A następna okazja do powiększenia dorobku już w sobotę, w meczu z Wisłą Kraków.
"Super Express": - Strzelisz gola Wiśle?
Darvydas Sernas: - Chciałbym. Wisła to klasowa drużyna, ale teraz przeżywa kryzys i dobrze byłoby to wykorzystać. Nie boimy się krakowian.
- Spodziewałeś się, że tak łatwo będziesz zdobywał bramki w Ekstraklasie?
- W ogóle o tym nie myślałem i nie myślę! Liczy się każdy kolejny mecz i zwycięstwo Widzewa. Gole policzę po rozgrywkach.
- Pochwały, zainteresowanie mediów. Może zaszumieć w głowie?
- Strasznie. Na treningach już nie wiem, jak mam grać (śmiech). Żartuję! Żadna ze mnie gwiazda. Mocno stoję na nogach. Sodówka mi nie grozi.
- Trochę skorzystałeś na... urazie Marcina Robaka. To przez jego kontuzję trener przesunął cię z pomocy do ataku.
- W przodzie gram już od pół roku. Jeszcze w pierwszej lidze zdobyłem 13 bramek. Ale chciałbym, żeby Marcin wrócił do gry. Z nim będziemy mocniejsi.
- W barwach Vetry Wilno grałeś w pamiętnym meczu z Legią. Po awanturach kibiców nie bałeś się przyjść do polskiej ligi?
- Grający już wcześniej w Łodzi mój przyjaciel Mindaugas Panka uspokoił mnie, że kibice Widzewa to klasa. Miał rację. Na ich wsparcie i doping możemy liczyć w każdym meczu.
- A jak ci się żyje w Łodzi?
- Jak w domu. Polska i Litwa sąsiadują ze sobą, mają taki sam klimat, podobne zwyczaje. Moi rodzice mieszkają 60 kilometrów od granicy z Polską, do domu mogę jeździć samochodem, a na meczach w Łodzi bywają rodzice.
- Poprowadzisz Widzew do miejsca na ligowym podium?
- Ja to chciałbym zagrać z Widzewem w Lidze Mistrzów... Na dziś realia są jednak inne. Po dwóch kolejkach nadal nie wiemy, na co tak naprawdę nas stać. Będziemy mądrzejsi po meczach z Wisłą i Polonią Warszawa. Oby zwycięskich.