"Super Express": - Wróciłeś do składu Lecha i odzyskałeś skuteczność. Skąd ta metamorfoza?
Dawid Kownacki: - Gdy strzela się gole, to potem jest łatwiej. Jakby „ciężary” spadły mi z barków. Ponad pół roku czekałem na tego gola w Ekstraklasie. Brak skuteczności ciążył na mnie. Najpierw przełamałem się w Pucharze Polski, później był gol w lidze i poprawka w kolejnym meczu. Strzelałem w trzech meczach z rzędu. Jeszcze taka seria mi się nie trafiła. Cieszy mnie to, ale trzeba dalej ciężko pracować, aby nie popadać w samozachwyt.
- A co było powodem kryzysu?
- Do niedawna miałem problem z odpowiednim podejściem do meczu. Nakładałem na siebie za dużą presję. Za dużo myślałem, brałem do siebie opinie innych ludzi, którymi bardzo się przejmowałem. Mam to po mamie. Ona ma taki charakter, że się bardzo przejmuje. Teraz walczę z tym. Ostatnio współpracuję z panią psycholog, która bardzo mi pomaga. Na razie funkcjonuje to dobrze, a ja staram się zupełnie inaczej podchodzić do meczów, inaczej się zachowywać. Mam nadzieję, że tak będzie dalej.
- Mówiono o tobie "duży talent". Zaszkodziło ci to?
- Zdaje sobie z tego sprawę. Może troszkę zaszumiało mi w głowie. Miałem 16 lat, mówiono o mnie w samych superlatywach. Wiele rzeczy zrobiłbym teraz zupełnie inaczej. Wtedy nie było to łatwe. Każdy ode mnie wymagał. Praktycznie cała Polska. Każdy uważał, że stanę się zaraz...
...drugim Lewandowskim?
- Dokładnie. To nie jest łatwe. I właśnie przez to blokowałem się w głowie, bo chciałem temu podołać. Narzucałem sobie zbyt dużo. Jak się za bardzo chce, to nie wychodzi.
- U trener Nenada Bjelicy ostatnio dwa razy zagrałeś w pierwszym składzie...
- Początek miałem trudny. Usiadłem na ławce i na początku wcale się z niej nie podniosłem. Potem zacząłem wchodzić na ostatnie 10-15 minut. Nie było łatwo, bo każdy zawodnik chce grać, jak najwięcej. Ale zakasałem rękawy, ciężko pracowałem. Wiedziałem, że kiedyś w końcu tę szansę dostanę. Teraz ważne jest, abym się za bardzo nie spalił, za bardzo nie chciał wszystkiego pokazać od razu. Wydaje mi się, że tę szansę wykorzystałem.
- Zaimponowałeś golem z Ruchem. Złapałeś luz?
- Nie ukrywam, że gdy oglądałem powtórki to spodobała mi się ta bramka z Chorzowa. W tej sytuacji przypomniałem sobie Dawida z wcześniejszych czasów.
- Znów jesteś pazerny na gole?
- Zobaczymy. Jak kolega będzie na lepszej pozycji, to wiadomo, że mu podam. Właśnie tego luzu w głowie było mi potrzeba. Teraz jest to troszkę inaczej. Mam nadzieję, że będzie tak cały czas. Zagrałem trzy mecze i na razie nie ma się co tym podniecać.
- Ostatnio głośno było też o tobie po starciu z Arkadiuszem Malarzem w meczu Lecha z Legią. Poniosło was?
- Dlaczego mnie miało ponieść? Chciałem wziąć piłkę i szybko zanieść ją na środek. Nic złego nie zrobiłem. Nie chciałem opóźniać gry. Wydaje mi się, że to legioniści chcieli, skoro zabierali mi piłkę. Zostały trzy minuty, a ja wierzyłem, że jeszcze możemy ten mecz wygrać.
- Mocno się z Malarzem poszarpaliście?
- Nawet słowem się nie odezwałem. Wziąłem piłkę, zostałem odepchnięty, a potem dostałem dźwignię na szyję.
- Co to było: zapasy czy MMA?
- Coś co na pewno nie powinno mieć miejsca. Ten temat mam już zamknięty.
- Jaki to może być sezon dla Lecha?
- Gramy na dwóch frontach. Kibice, zarząd i my oczekujemy, że wygramy Puchar Polski. W ostatnich latach byliśmy w finale, ale dwa razy przegrywaliśmy z Legią. Mistrzostwo także chcemy zdobyć. Ostatnio w lidze mamy serię dwóch zwycięstw z rzędu. Gonimy czołówkę, wspinamy się w tabeli. Mamy stratę, ale wiadomo, jaka jest nasza liga. Wszystko spokojnie jest do odrobienia.
- Dobra passa zaczęła się dla ciebie w reprezentacji Polski U-21 w meczu z Czarnogórą.
- Wtedy strzeliłem gola, a potem przyszły kolejne. Właśnie na kadrze poczułem, że ktoś mi ufa. To mi pomogło, bo uwierzyłem, że nadal coś ze mnie będzie.
- Dziś zagracie z Niemcami, którzy w eliminacjach EURO U-21 wygrali wszystkie 10 meczów.
- Lubię grać z silnym rywalem. Z Niemcami mam dobre wspomnienia. W kadrze do lat 15 strzeliłem im pięć goli. W pierwszym spotkaniu wygraliśmy 5:3, a ja miałem hat-tricka. W drugim był remis 2:2 po moich trafieniach. To będzie fajny mecz, dobry rywal, z dobrymi zawodnikami, grającymi w pierwszej Bundeslidze. I stadion pełen kibiców. Nie możemy się doczekać tego starcia, bo to będzie taki przedsmak finałów EURO 2017 w Polsce.
- Masz wielki apetyt na ten turniej?
- Dwa razy byłem bardzo blisko awansu do finałów młodzieżowych mistrzostw Europy. W reprezentacji U-17 przegraliśmy w rzutach karnych z Turkami. W kadrze U-19 promocję straciliśmy na rzecz Holandii, która miała lepszy bilans bramkowy. Kadra U-21 jako gospodarz ma zapewniony awans do turnieju, ale ja nie mam zapewnionego powołania. Jest o co walczyć, bo wiadomo, że każdy z nas chciałby wystąpić na polskim EURO. To jedno z moich marzeń, aby zagrać przed własną publicznością.
- Przed rokiem była akcja "Dycha Kownasia" czyli zadanie strzelenia 10 goli na wiosnę, którego nie zrealizowałeś. Co teraz planujesz?
- Nic nie deklaruję. Mam nadzieję, że wróci "stary-dawny Dawid", który tak wszystkich zafascynował, gdy wchodził do ligi. Chcę robić swoje, a co przyniesie życie to czas pokaże.