Michał Skiba, "Super Express": Chyba nie spodziewałeś się, że zostaniesz najskuteczniejszym piłkarzem Zagłębia Lubin w ekstraklasie?
Filip Starzyński: Zdecydowanie nie. Tego nie dało się przewidzieć. Od jakiegoś czasu już mi mówił kierownik drużyny, że jestem blisko. Dla mnie to miłe wyróżnienie i duża radość.
- Który gol dla "Miedziowych" jest twoim ulubionym, bo chyba wysoko znajdzie się trafienie z sobotniego meczu z Jagiellonią?
- Na pewno będzie wysoko, ale moja ulubiona bramka, jedna z ładniejszych w Zagłębiu, to trafienie z Termalicą w sezonie 16/17. Każdy gol w derbach ze Śląskiem ma też swój smaczek.
- Widząc powtórki twojego drugiego gola z Jagiellonią, odniosłem wrażenie, że Ty już się śmiejesz pod nosem przed minięciem Przemysława Mystkowskiego.
- Uśmiechu nie było. Widziałem tylko, że Przemek mnie doganiał i po prostu chciałem go ominąć w jakikolwiek sposób. Udało się całkiem fajnie, ale to był spontan i intuicja. Do śmiechu mi nie było, była ostatnia minuta, duże zmęczenie, ale i tak fajnie wyszło. Potwierdziliśmy naszą wyższość nad rywalem, szczególnie w drugiej połowie.
- Ten strzał już znalazł swoje porównanie do gola Zinedine’a Zidane’a z MŚ w 2006 r. „Zizou” w lewo, Iker Casillas w prawo. Filip Starzyński w lewo, Xavier Dziekoński w prawo.
- Pamiętam tego gola, ale o porównaniach nie słyszałem. Przed strzałem jednak nie pomyślałem, że strzelę jak Zidane. Analogii nie tworzyłem.
Jagiellonii czas na przebudzenie. Wrócił trener, wrócą zwycięstwa?
- Jesteś w stanie wytłumaczyć huśtawkę formy Zagłębia w tym roku? Początek był słaby, a teraz siedem goli w dwóch meczach z trudnymi rywalami.
- Źle zaczęliśmy, to fakt przed którym trudno się bronić. Nasze wyobrażenia na temat startu wiosny były zupełnie inne. Przede wszystkim nasza gra nie wyglądała tak jak byśmy tego chcieli. Wynik może być różny, ale my graliśmy bez stylu. Siedziało nam to w głowach. Ciężko było zobaczyć światełko w tunelu po tych pierwszych trzech meczach. W naszej drużynie była jednak wiara. Zimą trenowaliśmy bardzo dobrze i czekaliśmy na efekty tej pracy. Moment przełomowy nadszedł. Wygraliśmy z Cracovią i mam nadzieję, że to poniesie nas jeszcze dalej. Mamy drużynę o dużej jakości. Stać nas na dużo lepszą grę niż na początku roku.
- Przejęcie kadry przez Paulo Sousę to dla Ciebie nowy bodziec w grze?
- Nie liczę na nic, nie miałem ostatnio żadnych myśli o kadrze i na razie nie mam, bo muszę wrócić do formy na dłuższy czas. Dwa mecze to za mało. One mi były potrzebne i Zagłębiu, ale chcę by nasza forma się ustabilizowała. Na tym mi najbardziej zależy.
- Minęło lekko ponad dziewięć lat od debiutu w ekstraklasie. Szybko zleciało?
- Myślę, że większość piłkarzy stwierdzi, że podczas kariery czas leci za szybko. Trzeba czerpać i korzystać kiedy się da.
- Teraz to Ty wprowadzasz młodych do zespołu. To jest już inna młodzież?
- To co się rzuca w oczy, to większa świadomość wśród młodych zawodników. Wiedzą, co chcą osiągnąć i jak to zrobić. Inny styl życia, lepsze podejście do treningu. To jest fajne, bo widzę, jak młodzi decydują się iść szybko za granicę. Młodzi Polacy zazwyczaj odchodzili na zachód, ale w ostatnich latach robią to częściej. Wyjeżdżają, bo potrafią grać, bo szybciej nabierają umiejętności.
Szymon Marciniak OSTRO KRYTYKOWANY! Znów pod ostrzałem, mocne słowa z Grecji
- Sam zawsze powtarzasz, że kilka miesięcy w Belgii sprawiło, że jesteś lepszy, choć Ci się tam nie powiodło.
- Spotkałem się z inną kulturą. Inny trening i sposób grania. Przed wyjazdem też nie zwiedziłem zbyt wielu drużyn w Polsce, trudno mi się szerzej odnieść. Poznałem kilku jakościowych zawodników, podciągnąłem się fizycznie, choć nie byłem tam długo i nie wyszło tak, jak miało. Wróciłem jednak bardziej pewny siebie. W Lokeren nie czułem się słabszy od innych, ale na granie musi się złożyć kilka innych czynników. Mi się nie udało, ale wyjazdu nie żałuję. Uważam, że się rozwinąłem.
- Wkurza cię już, gdy ktoś mówi, że za mało lub za wolno biegasz? W meczu z Jagiellonią akurat przebiegłeś najwięcej.
- Nie denerwuję się. Dla mnie liczby przebiegniętych kilometrów nigdy nie były najważniejszą statystyką, choć zazwyczaj co mecz wykręcam podobne, jak tak sobie przeanalizowałem. Tych kilometrów nie jest mało. Nie jest to też wynik powalający, jak się popatrzy na Jewgienija Baszkirowa, który biega więcej. Od liczby przebiegniętych kilometrów i tak zawsze ważniejszy będzie wynik.
Maciej Sadlok: U trenera Petera Hyballi trenuję najciężej w życiu [ROZMOWA]
- Co się najbardziej zmieniło w ekstraklasie przez ostatnie lata - przygotowanie techniczne, taktyczne, czy fizyczne?
- Wszystko, ale pewnie nie w takim tempie, jak powinno. Niczym nie wystrzeliliśmy, byśmy mówili, że zrobiliśmy wielki skok jakościowy. Jeśli mam wybrać, to moja pierwsza myśl, to przygotowanie fizyczne. Już młodzi piłkarze z akademii wyglądają na gości, którzy są przygotowani do walki, a różnie z tym bywało. Jeśli ktoś do ekstraklasy przychodzi z zagranicy lub niższej ligi, to zawsze jest to silny piłkarz.
Lista Forbesa. Najlepsi napastnicy i obrońcy Ekstraklasy. Co za zaskoczenie!
- Twoja kolejna próba gry na zachodzie jest możliwa?
- Nie uważam, by kolejny wyjazd za granicę nie był możliwy. W momencie przedłużania kontraktu z Zagłębiem uznałem, że to będzie najlepsze miejsce do życia dla mnie i mojej rodziny. Również uznałem, że to dobre dla mojej kariery, ale w przyszłości nie wykluczam wyjazdu. Jeśli pojawi się ciekawa oferta, to będę rozpatrywał ją również pod kątem rodziny, ale nic takiego się nie wydarzy, jeśli nie wrócę do dobrej formy przez dłuższy okres. Dobrych meczów musi być więcej niż te ostatnie dwa.
- Domyślam się, że podpytaliście Miroslava Stocha o gola, który dał mu trofeum Ferenca Puskasa?
- Wersja, że oddał strzał, by nie narazić drużyny na kontratak dalej jest aktualna (śmiech). Rozmawialiśmy o tym. Miro szybko wkomponował się w nasz zespół. Jest fajnym gościem, dobrym piłkarzem. Ostatnio żartowali z Patrykiem Szyszem, że trzeba zgłosić do FIFA jego przewrotkę z meczu z Cracovią.