Mecz Górnik – Ruch, na który kibice na Górnym Śląsku czekają z utęsknieniem już ponad sześć lat, zaplanowano w 8. kolejce, tuż po przerwie na reprezentację. - Z „Niebieskimi” możemy grać w każdym dniu, o każdej porze, nawet w poniedziałek o północy, a i tak będziemy podpięci „do prądu” – tak trener Urban skomentował ogłoszoną niedawno przez Ekstraklasę S.A. datę meczu (15 września, 20.30).
Szkoleniowiec zabrzan musi się jednak martwić, czy aby na pewno w tym klasyku poprowadzi swój zespół z ławki. Na razie bowiem – choć przecież na co dzień jest uosobieniem kultury osobistej - najwyraźniej wpisany został na czarną listę u polskich arbitrów. Pod względem liczby kartek mieści się bowiem w czołówce klubowego rejestru. Arbitrzy bez pobłażania – i niezbędnego dystansu… - patrzą na jego reakcje w trakcie spotkań Górnika.
- Ja grzeczny jestem przecież… Skomentowałem tylko decyzję o ukaraniu jednego z moich piłkarzy za faul, którego nie było. Za łatwo sędzia rozdawał te kartki – mówił Urban po meczu Górnika z Piastem, kiedy „żółtko” pokazał mu Piotr Lasyk. W miniony weekend szkoleniowiec znów został napomniany, tym razem przez Damiana Kosa. I znów „zawiniła” jego nadmierna ekspresja.
- Pokazałem tylko wymownie, jak zawodnik Widzewa się… przestraszył mojego chłopaka, który nawet go nie dotknął. Tak, wkurzyłem się o tę sytuację, ale przecież nie była to reakcja godna żółtej kartki – wyjaśniał opiekun Górnika, dodając z szerokim uśmiechem: - Nie, nie czuję się łobuzem.
Wobec niedawnej zmiany przepisów, w myśl której sędziowskie upomnienia kumulują się już nie tylko piłkarzom, ale także członkom sztabu na ławce, Jan Urban musi jednak powściągać emocje. Ewentualne kartki w wyjazdowych meczach z Jagiellonią (27.08.) i Lechem (2.09.) będą dlań oznaczać absencję w derbach! A tego nawet największy „łobuz” by nie chciał!