Super Express: - Dlaczego zdecydował się pan przyjść do Pogoni?
Efthymios Koulouris: - Już kilka lat temu mój agent mówił, że Pogoń wyraża zainteresowanie moją osobą i, że jest możliwość, żebym w niej grał. Wtedy nie był dobry moment, żebyśmy się „zeszli”, ale obserwowałem jak sobie radzi Kostas (Triantafyllopoulos -red.) w Pogoni i inni moi rodacy w Polsce. Oglądałem ekstraklasę w internecie. Gdy Pogoń złożyła mi konkretną ofertę pomyślałem, że to odpowiedni moment. Wiedziałem już trochę o klubie, jak również to, że dyrektor Adamczuk oraz trener bardzo mnie chcą. To sprawia, że łatwiej jest podjąć decyzję. Loeonardo Koutris powiedział mi dużo pozytywnych rzeczy o klubie i ostatecznie po dniu namysłu podjąłem decyzję na tak.
- Patrząc na pana karierę, to dobrze układała się w klubach w Grecji, a gorzej za granicą. Dlaczego?
- Ligę grecką znałem bardzo dobrze od początku pod każdym względem. Bardzo ważne jest też zaufanie trenera, jakie dostałem na przykład w Atromitosie. Jeśli dostajesz od trenera tyle czasu, ile potrzebujesz, to możesz pokazać 100 procent swoich możliwości. Być może dokonywałem złych wyborów klubów za granicą, ale piłka jest taką dziedziną, nie jedyną w życiu, że w momencie gdy się zastanawiasz nad wyborami i podejmujesz decyzję, to nie wiesz co cię czeka w przyszłości. Myślę, że jednak większość piłkarzy, czy ludzi w ogóle, uczy się na błędach. Stajesz się mocniejszy psychicznie i lepszy po złych doświadczeniach w życiu.
- Czy w ojczyźnie był pan nazywany "Greckim Benzemą"?
- Kilka razy słyszałem takie określenie, ale nie jestem osobą, która lubi dużo mówić o sobie, a jeśli już to o sprawach czysto piłkarskich. Jest prawdą, że lubię styl gry Karima Benzemy, i to mój ulubiony napastnik. Lubiłem go podpatrywać, żeby czegoś się nauczyć, ale daleko mi do niego. Fantastycznym napastnikiem jest Robert Lewandowski, a także do niedawna Zlatan Ibrahimović, który był niesamowicie mocny mentalnie, pewny tego co robi, a to ważne u napastnika.
- Lewandowski w meczu Bundesligi strzelił 5 goli, a pan w meczu o puchar Cypru aż 6. To rekord w karierze?
- Tak. Bardzo dobrze zapamiętałem tamten mecz. Miałem wtedy 19 lat i byłem po debiucie w lidze greckiej w barwach PAOK-u, który prowadził Huub Stevens. Holender wkrótce odszedł, a ja chciałem grać jak najwięcej. Poszedłem na wypożyczenie do Anorthosisu na Cyprze. Pamiętam, że wygraliśmy wtedy w pucharze 9:0, po sześciu moich golach, co było czymś szalonym. No i chyba przeszedłem do historii klubu z największą liczbą goli w jednym meczu.
- Czyli nie nosi pan przydomku Grecki Benzema, ani Ringo, bo wiem, że i taki był. Ten aktualny jest Kulu?
- Dużo pan o mnie wie (śmiech). Faktycznie miałem pseudonim Ringo, gdy byłem w akademii PAOK-u. Ojciec jednego z kolegów z drużyny tak mnie nazwał. Ringo był bohaterem filmowym, który miał dwa pistolety, a ja potrafiłem strzelać obiema nogami i stąd ten przydomek. Ale gdy opuściłem akademię, to już nikt mnie tak nie nazywał. Dlatego jestem zaskoczony, że pan znał ten fakt. Teraz wszyscy zwracają się do mnie Kulu.
- Wiem również, że pochodzi pan z piłkarskiej rodziny, bo zarówno tata jak i brat byli piłkarzami?
- Tata grał w Olympiakosie Volos i doszedł do poziomu drugiej drużyny, ale na tym skończył i został architektem. Bardzo mi pomagał od wczesnego dzieciństwa, żebym został zawodowym piłkarzem. Brat grał również, ale nie profesjonalnie. Obecnie pracuje jako trener dzieci i młodzieży w akademii piłkarskiej.
- Zaprosił pan już ich na mecz Pogoni ?
- Oczywiście, zaprosiłem ich obu i pewnie przyjadą w ciągu kilku miesięcy. Na razie pracują i są mocno zajęci. Mój ojciec jest inżynierem i teraz pracuje przy budowie mojego domu letniskowego, na pięknie położonym półwyspie Chalkidiki.
- Skoro tata jest architektem, to i może pan będzie architektem, tyle, że pierwszego wielkiego sukcesu Pogoni, bowiem nie ma jeszcze w swojej historii mistrzostwa ani Pucharu Polski.
- Już w pierwszym meczu wyjazdowym widziałem jak oddanych i wspierających mamy kibiców. Mam nadzieję , że przyczynię się do jakiegoś wielkiego sukcesu Pogoni, choć za wcześniej o tym mówić. Koncentrujemy się na meczach w lidze i w pucharze. Mecze w Europie są ważne - grałem jako piłkarz PAOK-u - dla kibiców, ale pozwalają też rozwijać się drużynie i całemu klubowi. Grając co rok w pucharach drużyna staje się coraz lepsza i wchodzi na wyższy poziom.
- Jak pan ocenia obecna drużynę po pierwszych kilku tygodniach pobytu w niej?
- Są w niej doświadczeni piłkarze jak Kamil Grosicki, który jest gwiazdą polskiej piłki, skoro grał kilkadziesiąt meczów w reprezentacji. To piłkarz z mocnym charakterem. Bardzo ważne, żeby mieć w drużynie takich piłkarzy, bo mogą bardzo pomóc swoją klasą, ale i doświadczeniem. Ci z przeszłością piłkarską pomogą młodym wejść do drużyny, bo wiem, że Pogoń ma dobrą akademię piłkarską z której wychodzą zdolni piłkarze. Myślę, że taka mieszanka może dać dobre efekty.
- Jaki jest cel Pogoni w pucharach?
- Zajść możliwie daleko, jak się da. Wiadomo, że musimy przejść trzy rundy, żeby znaleźć się w fazie grupowej, ale uważam, że jest to możliwe, gdy widzę potencjał drużyny.
- A indywidualne oczekiwania? W lidze greckiej był pan królem strzelców.
- Zawsze miałem cel, żeby być najlepszym strzelcem, gdy wyjeżdżałem do innej ligi i tak samo będzie w ekstraklasie. To fantastyczne uczucie, którego doznałem jako piłkarz Atromitosu, gdy wywalczyłem koronę. Nie znam jeszcze ekstraklasy, ale widać, że będzie kilku groźnych rywali. Choćby Tomas Pekhart, który grał w Grecji, gdy ja byłem w PAOK-u. Równie ważne jest, żeby po moich golach drużyna wygrywała.
Marek Papszun znalazł nową pracę! To będzie robił po odejściu z Rakowa, jest oficjalny komunikat!