Efthymios Koulouris, Pogoń Szczecin

i

Autor: Jakub Kaczmarczyk/PAP

Rozmowa SE

Grecki napastnik Pogoni chce walczyć o koronę króla strzelców Ekstraklasy. Wskazał piłkarza, który może mu pokrzyżować plany

2023-07-27 9:57

Efthymios Koulouris był strzelcem pierwszego gola sezonu w Ekstraklasie. Kibice Pogoni wiążą z Grekiem duże nadzieje, bo od dawna nie było w Szczecinie skutecznego napastnika. Dzisiaj będzie miał okazję wpisać się na listę strzelców w europejskich pucharach. Pogoń zagra z północnoirlandzkim Linfield FC w pierwszym meczu II rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy.

Super Express: - Dlaczego zdecydował się pan przyjść do Pogoni?

Efthymios Koulouris: - Już kilka lat temu mój agent mówił, że Pogoń wyraża zainteresowanie moją osobą i, że jest możliwość, żebym w niej grał. Wtedy nie był dobry moment, żebyśmy się „zeszli”, ale obserwowałem jak sobie radzi Kostas (Triantafyllopoulos -red.) w Pogoni i inni moi rodacy w Polsce. Oglądałem ekstraklasę w internecie. Gdy Pogoń złożyła mi konkretną ofertę pomyślałem, że to odpowiedni moment. Wiedziałem już trochę o klubie, jak również to, że dyrektor Adamczuk oraz trener bardzo mnie chcą. To sprawia, że łatwiej jest podjąć decyzję. Loeonardo Koutris powiedział mi dużo pozytywnych rzeczy o klubie i ostatecznie po dniu namysłu podjąłem decyzję na tak.

- Patrząc na pana karierę, to dobrze układała się w klubach w Grecji, a gorzej za granicą. Dlaczego?

- Ligę grecką znałem bardzo dobrze od początku pod każdym względem. Bardzo ważne jest też zaufanie trenera, jakie dostałem na przykład w Atromitosie. Jeśli dostajesz od trenera tyle czasu, ile potrzebujesz, to możesz pokazać 100 procent swoich możliwości. Być może dokonywałem złych wyborów klubów za granicą, ale piłka jest taką dziedziną, nie jedyną w życiu, że w momencie gdy się zastanawiasz nad wyborami i podejmujesz decyzję, to nie wiesz co cię czeka w przyszłości. Myślę, że jednak większość piłkarzy, czy ludzi w ogóle, uczy się na błędach. Stajesz się mocniejszy psychicznie i lepszy po złych doświadczeniach w życiu.

Robert Dymkowski walczy ze śmiertelną chorobą. Nam mówi: „Wielu rzeczy uczę się od nowa, ale się nie poddam! "

- Czy w ojczyźnie był pan nazywany "Greckim Benzemą"?

- Kilka razy słyszałem takie określenie, ale nie jestem osobą, która lubi dużo mówić o sobie, a jeśli już to o sprawach czysto piłkarskich. Jest prawdą, że lubię styl gry Karima Benzemy, i to mój ulubiony napastnik. Lubiłem go podpatrywać, żeby czegoś się nauczyć, ale daleko mi do niego. Fantastycznym napastnikiem jest Robert Lewandowski, a także do niedawna Zlatan Ibrahimović, który był niesamowicie mocny mentalnie, pewny tego co robi, a to ważne u napastnika.

- Lewandowski w meczu Bundesligi strzelił 5 goli, a pan w meczu o puchar Cypru aż 6. To rekord w karierze?

- Tak. Bardzo dobrze zapamiętałem tamten mecz. Miałem wtedy 19 lat i byłem po debiucie w lidze greckiej w barwach PAOK-u, który prowadził Huub Stevens. Holender wkrótce odszedł, a ja chciałem grać jak najwięcej. Poszedłem na wypożyczenie do Anorthosisu na Cyprze. Pamiętam, że wygraliśmy wtedy w pucharze 9:0, po sześciu moich golach, co było czymś szalonym. No i chyba przeszedłem do historii klubu z największą liczbą goli w jednym meczu.

- Czyli nie nosi pan przydomku Grecki Benzema, ani Ringo, bo wiem, że i taki był. Ten aktualny jest Kulu?

- Dużo pan o mnie wie (śmiech). Faktycznie miałem pseudonim Ringo, gdy byłem w akademii PAOK-u. Ojciec jednego z kolegów z drużyny tak mnie nazwał. Ringo był bohaterem filmowym, który miał dwa pistolety, a ja potrafiłem strzelać obiema nogami i stąd ten przydomek. Ale gdy opuściłem akademię, to już nikt mnie tak nie nazywał. Dlatego jestem zaskoczony, że pan znał ten fakt. Teraz wszyscy zwracają się do mnie Kulu.

Nie tylko Kamil Grosicki marzy o mistrzostwie Polski dla Pogoni. Dariusz Adamczuk nie ma obaw przed bogatszymi klubami, „Idziemy własną drogą”

- Wiem również, że pochodzi pan z piłkarskiej rodziny, bo zarówno tata jak i brat byli piłkarzami?

- Tata grał w Olympiakosie Volos i doszedł do poziomu drugiej drużyny, ale na tym skończył i został architektem. Bardzo mi pomagał od wczesnego dzieciństwa, żebym został zawodowym piłkarzem. Brat grał również, ale nie profesjonalnie. Obecnie pracuje jako trener dzieci i młodzieży w akademii piłkarskiej.

- Zaprosił pan już ich na mecz Pogoni ?

- Oczywiście, zaprosiłem ich obu i pewnie przyjadą w ciągu kilku miesięcy. Na razie pracują i są mocno zajęci. Mój ojciec jest inżynierem i teraz pracuje przy budowie mojego domu letniskowego, na pięknie położonym półwyspie Chalkidiki.

- Skoro tata jest architektem, to i może pan będzie architektem, tyle, że pierwszego wielkiego sukcesu Pogoni, bowiem nie ma jeszcze w swojej historii mistrzostwa ani Pucharu Polski.

- Już w pierwszym meczu wyjazdowym widziałem jak oddanych i wspierających mamy kibiców. Mam nadzieję , że przyczynię się do jakiegoś wielkiego sukcesu Pogoni, choć za wcześniej o tym mówić. Koncentrujemy się na meczach w lidze i w pucharze. Mecze w Europie są ważne - grałem jako piłkarz PAOK-u - dla kibiców, ale pozwalają też rozwijać się drużynie i całemu klubowi. Grając co rok w pucharach drużyna staje się coraz lepsza i wchodzi na wyższy poziom.

- Jak pan ocenia obecna drużynę po pierwszych kilku tygodniach pobytu w niej?

- Są w niej doświadczeni piłkarze jak Kamil Grosicki, który jest gwiazdą polskiej piłki, skoro grał kilkadziesiąt meczów w reprezentacji. To piłkarz z mocnym charakterem. Bardzo ważne, żeby mieć w drużynie takich piłkarzy, bo mogą bardzo pomóc swoją klasą, ale i doświadczeniem. Ci z przeszłością piłkarską pomogą młodym wejść do drużyny, bo wiem, że Pogoń ma dobrą akademię piłkarską z której wychodzą zdolni piłkarze. Myślę, że taka mieszanka może dać dobre efekty.

- Jaki jest cel Pogoni w pucharach?

- Zajść możliwie daleko, jak się da. Wiadomo, że musimy przejść trzy rundy, żeby znaleźć się w fazie grupowej, ale uważam, że jest to możliwe, gdy widzę potencjał drużyny.

- A indywidualne oczekiwania? W lidze greckiej był pan królem strzelców.

- Zawsze miałem cel, żeby być najlepszym strzelcem, gdy wyjeżdżałem do innej ligi i tak samo będzie w ekstraklasie. To fantastyczne uczucie, którego doznałem jako piłkarz Atromitosu, gdy wywalczyłem koronę. Nie znam jeszcze ekstraklasy, ale widać, że będzie kilku groźnych rywali. Choćby Tomas Pekhart, który grał w Grecji, gdy ja byłem w PAOK-u. Równie ważne jest, żeby po moich golach drużyna wygrywała.

Marek Papszun znalazł nową pracę! To będzie robił po odejściu z Rakowa, jest oficjalny komunikat!

Najnowsze