"Super Express": - Jak teraz wygląda pana zwykły dzień?
Grzegorz Piechna: - Pracuję w firmie rodzinnej w Opocznie. Wstaję 6.30 i tak do 16-17 rozwożę węgiel. Żadnej pracy nigdy się nie bałem. Nie ma co narzekać, ważne, żeby gorzej nie było. Zdrowie dopisuje, rodzina się powiększyła, mam dwóch synów i córkę. W piłkę grywam już tylko dla przyjemności. W niedzielę ze znajomymi kopiemy sobie dwie godziny na Orliku.
- Wybiera się pan na mecz z Legią?
- Mam zaplanowany wyjazd do Kołobrzegu. Jeśli uda mi się go przełożyć na niedzielę, to będę w Kielcach. Jeśli nie, to relację przekażą mi syn z kuzynem.
- Zaskoczony jest pan postawą Korony w rundzie jesiennej?
- Każdy jest pewnie zdziwiony. Nikt się nie spodziewał, że tak odpalą. Zmierza to w dobrym kierunku. W kieleckim klubie coś zaczęło się dziać pozytywnego. Poprawiła się frekwencja. A na boisku widać twardą rękę niemieckiego trenera.
- Co pan sobie pomyślał, gdy angaż dostał trener Gino Lettieri?
- Nie byłem zwolennikiem tego pomysłu. Wprowadził rygor, ma wizję i to mu się sprawdza. Każdy wie, gdzie ma biegać i co robić na boisku. Na początku zbierały się nad nim czarne chmury, obrywał z każdej strony, ale w tej chwili nie można powiedzieć na niego złego słowa. Bronią go wyniki. Chwała mu za to, że Korona jest tak wysoko.
- To dla pana najbardziej widowiskowo grający zespół w Ekstraklasie?
- Korona, Legia i Górnik to zespoły, które mi się podobają. Jest progres w ich grze. Nikt nie liczył na to, że beniaminek z Zabrza będzie tak wysoko w tabeli.
- Koronie brakuje napastnika w stylu... Piechny?
- Zarówno w Koronie, jak i w Legii, nie ma lisa pola karnego. Niko Kaczarawa to nie jest typ snajpera. Bardziej widziałbym go w pomocy, nieco cofniętego. Gruzin to kawał chłopa, umie się zastawić, wziąć rywala na plecy i może zrobić Legii krzywdę. Maciej Dąbrowski będzie mieć z nim parę zgrzytów.
- Kto ma największy wpływ na poczynania zespołu z Kielc?
- Dobrym duchem jest Ivan Jukić. Wyróżniają się Goran Cvijanović i Jakub Żubrowski. Jego atuty to przegląd pola, drybling, technicznie nie odstaje, dobry w grze kombinacyjnej i do zap... Duży plus dla tej trójki za rundę.
- Gospodarze mogą pochwalić się w lidze serią siedmiu meczów bez porażki, a Legia notuje pięć wygranych z rzędu. Kto będzie górą?
- Jestem za Koroną, mam szacunek do tego klubu, bo w sercu iskierka wciąż błyska. Chciałbym, żeby wygrali 2:1. Nikt nie będzie kalkulował, będzie otwarta gra. Legia przyjedzie pokazać, że jest w dobrej formie, a Korona nie ma nic do stracenia.
- Ostatnio kielczanie w trzech ligowych meczach z rzędu zachowali czyste konto.
- Nie tracą goli, bo mają Polaka w bramce. Maciej Gostomski wskoczył do bramki i złapał taką formę, że Zlatan Alomerović może mieć ciężko z powrotem. Gostomski krzyknie po polsku, zrobi korekty w ustawieniu obrony, rozumie się z zespołem. To duży plus.
- Korona może zakończyć rok na podium?
- Jak to mówią: małą łyżeczką, a często. Niech wygrywają po 1:0 i zobaczymy co się będzie działo.
- Co będzie sukcesem na koniec sezonu?
- Trzeba twardo stąpać. Chciałbym, aby byli w "ósemce", a jak będą w "piątce" to już będzie bardzo dobrze. Jeszcze runda rewanżowa i wszystko się może zdarzyć. Ktoś złapie kontuzje, ktoś odejdzie i ten zespół znów trzeba będzie "kleić".
- Legia po raz pierwszy w sezonie została liderem. Jak pan ocenia mistrza Polski?
- Teraz Legia tak łatwo nie odda prowadzenia. Z Górnikiem legioniści wyglądali bardzo dobrze taktycznie i fizycznie. Wcześniej sprawiali wrażenie, jakby im się nie chciało, jakby nie mieli sił. Z Górnikiem wyróżniali się Kasper Hamalainen i Guilherme. Jak dla mnie Legia to główny kandydat do tytułu.
- Jaki jest pana dorobek z Legią?
- To była walka na noże, jak moje starcia z Dicksonem Choto. Może nie było zbyt przyjemnie, ale dało się wytrzymać. W sezonie 2005/06 zagrałem z nimi cztery razy. W lidze górą była Legia, wygrywając w Warszawie 1:0, a u nas był remis 2:2. Lepiej nam poszło w Pucharze Polski, bo awansowaliśmy do półfinału. Wprawdzie w stolicy przegraliśmy 0:2, ale w rewanżu pokonaliśmy Legię 3:0 po dogrywce, a ja strzeliłem ostatniego gola.
- Był pan najlepszym strzelcem Ekstraklasy w sezonie 2005/06, gdy w barwach Korony strzelił 21 goli w 29 występach. Kto pana zdaniem w obecnych edycji sięgnie po koronę króla strzelców naszej ligi?
- Bardzo podoba mi się gra Carlitosa z Wisły. Kawał napastnika. Agenci pewnie już się o niego pytają. Myślę, że długo u nas nie pogra. Walka o koronę rozstrzygnie się między Igorem Angulo, Carlitosem i Marco Paixao. Żałuję, że ostatnio zaciął się Marcin Robak. Liczyłem, że dogoni Angulo. Tyle, że Hiszpan za daleko mu odskoczył.
Zobacz również: Zbigniew Boniek zabrał głos w sprawie rac na stadionach. Zaskakujące słowa