"Super Express': - Do Polski przyleciał pan w czwartek, do Norwegii odleciał w niedzielę. Jakie wrażenia po pierwszych kilkudziesięciu godzinach w Warszawie?
Henning Berg: - Jestem zbudowany tym, co zobaczyłem i usłyszałem. Już samo zwiedzanie stadionu Legii było superprzeżyciem. Obiekt jest imponujący, od razu przypominają ci się dziecięce marzenia. Chyba każdy chłopak chciał być piłkarzem i grać na właśnie na takim stadionie. Byłem tu już kiedyś, ale niedobrze wspominam tamto wydarzenie, bo jako piłkarz Blackburn przegrałem z Legią 0:1 (1995 rok). Stadion był wtedy dużo brzydszy, a mój humor dużo gorszy. Za to teraz wszystko wyglądało super (śmiech).
- Kibicom Legii podoba się pańskie CV. Tylko że to piłkarskie, a nie trenerskie. Mówiąc wprost: jest pan zagadką, jeśli chodzi o to, co pan potrafi jako szkoleniowiec
- Wiem, że niektórzy mają wątpliwości, bo jako trener nie mam na koncie mistrzostw kraju czy sukcesów w pucharach. Tyle że mieć nie mogłem. Norweskie kluby, w których pracowałem, nie były na takim poziomie organizacyjno-finansowym, aby się bić o tytuł. Ale uważam, że zarówno w Lynn, jak i w Lillestrom wykonałem dobrą pracę.
- Z Lynn był pan trzeci, siódmy i dziewiąty. Z Lillostrom jedenasty, dziesiąty i trzynasty.
- Trzecie miejsce z Lynn to był duży sukces. Potem te pozycje były niższe, ale wiązało się to z wyprzedażą najlepszych piłkarzy. Tylko że to też miało swoją wartość - znaleźć, wychować i wypuścić w świat zdolnych zawodników. Co do Lillestrom: to klub z tradycjami, ale miał wtedy kłopoty. Udało się go przebudować, z najstarszego zespołu w lidze zrobić trzeci najmłodszy, o połowę zmniejszyć kontrakty To nie był stracony czas.
- A pańska praca w Blackburn? Zwolnili pana już po 57 dniach, po 1 zwycięstwie w 10 meczach. Tyle że musieli zapłacić 2,5 mln funtów odszkodowania. Dzięki temu wiemy, że do Legii nie przyszedł pan dla pieniędzy. Bo te już pan ma
- To prawda. Nie jestem w Legii dla kasy. Byłem zawodnikiem Manchesteru United i Blackburn. To wtedy zarobiłem najwięcej. W Legii chcę zrealizować ambitne cele. A co do Blackburn... To nie był normalny czas, klub nie był wtedy zarządzany w odpowiedni sposób. Długo by o tym mówić. Mój następca też wytrzymał tylko dwa miesiące. Mam nadzieję, że w Legii będzie zupełnie inaczej. Mam kontrakt na 2,5 roku i co najmniej tyle zamierzam tu zostać.
Taki barszcz zje Robert Lewandowski w Wigilię
- Długo zastanawiał się pan nad przyjęciem oferty mistrza Polski?
- Najpierw były rozmowy z działaczami Legii. Potem ja odrobiłem lekcję domową, czyli zasięgnąłem języka u odpowiednich ludzi. I jeszcze zanim Legia złożyła mi ostateczną ofertę, to wiedziałem, że powiem jej "tak". Dla mnie to pierwsza okazja w trenerskiej karierze, aby zbudować coś wielkiego. Nie przejmuję zespołu w rozpadzie, nie wchodzę do kulejącego klubu. Mam tu platformę, na której mogę stworzyć wspaniałe dzieło. I to mnie bardzo nakręca.
We wtorek druga część rozmowy, a w niej Henning Berg powie: w jaki sposób zostanie wybrany nowy kapitan Legii, jak bardzo zamierza przebudować sztab szkoleniowy, o swoich najpiękniejszych wspomnieniach z Polski i dlaczego w pamięci zapadł mu Piotr Fijas.
Ile naprawdę zarabia Henning Berg?
Henning Berg będzie zarabiał w Legii około 300 tysięcy euro rocznie. To mniej więcej tyle, ile po ostatniej podwyżce otrzymywał Jan Urban. Norweg ma w umowie zapis o dużych bonusach, jeśli uda mu się osiągnąć konkretne cele, zwłaszcza awans do Ligi Mistrzów.