Ismael Blanco: W Legii chcę strzelić jeszcze szybciej WYWIAD

2012-03-01 3:00

W najbliższą sobotę Ismael Blanco (29 l.) zaliczy ligowy debiut w Legii i możliwe, że bardzo szybko strzeli premierowego gola. Bo po pierwsze, rywalem jest słaby ŁKS, a po drugie, Argentyńczyk to specjalista od szybkich bramek. Do dziś rekord Ligi Europejskiej UEFA należy właśnie do niego.

"Super Express": - Jak to się stało, że trafił pan do Legii? Podejrzewamy, że niezbyt wiele wiedział pan o Polsce i swoim nowym klubie...

Ismael Blanco: - Wbrew pozorom informacji o Legii miałem sporo. Kilka razy rozmawiałem z Rogerem Guerreiro, moim kolegą z AEK Ateny. On tu grał kilka lat, więc zna Legię na wylot. I bardzo mi doradzał ten transfer. W Legii występował też inny mój kolega z AEK, Portugalczyk Manu. A co do samej Polski, to faktycznie za wiele nie wiedziałem... Jedyne co mi polskiego przychodzi do głowy to... film "Pianista", który kiedyś obejrzałem.

- Ci, którzy pamiętają pana z Grecji, mówią, że będzie pan wielkim wzmocnieniem Legii. Jednak ostatnio w Meksyku wyglądało to słabo. Dlaczego?

- Meksyk okazał się złym wyborem. Trafiłem tam późno, nie przepracowałem okresu przygotowawczego z moim klubem... Ciężko mi się było przestawić po kilku latach gry w Europie. Potem zmienił się trener, trafiłem na ławkę. Nie czułem się tam dobrze ani ja, ani moja rodzina. Chciałem wrócić do Europy, a Legia dała mi taką szansę.

- Najlepsze wspomnienia ma pan z AEK Ateny, gdzie dwa razy zdobył pan koronę króla strzelców...

- Tak, ale nie lubię żyć przeszłością. Patrzę do przodu, więc teraz liczy się Legia. Niedługo powinna dołączyć do mnie rodzina - żona i dwie córki. Jest duża szansa na tytuł mistrzowski, a to fajna motywacja.

- Jest pan najszybszym strzelcem w historii Ligi Europejskiej, zdobył pan bramkę w 13. sekundzie meczu z BATE Borysów. Da się poprawić ten wynik w Legii?

- Byłoby bardzo fajnie. Każdy napastnik lubi zacząć grę w nowym klubie szybkim golem.

- W Grecji nazywano pana "Białym Zorro". To ze względu na nietypowe okazanie radości po golu...

- Tak. Kiedyś zabrałem na mecz... maskę Zorro, którą ukryłem w spodenkach. Po strzelonej bramce założyłem ją i wykonałem charakterystyczny gest.

- Ma pan tę maskę tu, w Warszawie?

- Nie, greccy sędziowie szybko mnie z tej zabawy wyleczyli. Po tym, jak dostałem za ten gest żółtą kartkę, dałem sobie spokój i zostawiłem maskę w domu (śmiech).

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze