Pierwszy zapunktował Lech. Jednak zaczęło się dość zaskakująco, bo obrona poznańskiej drużyny na samym początku dała się zaskoczyć Stali. - Ten „gong” na dzień dobry nie ruszył nas za bardzo. To był tylko wypadek przy pracy, który nie powinien się przydarzyć. Zareagowaliśmy bardzo dobrze - tłumaczył Radosław Murawski, pomocnik Lecha, cytowany przez oficjalny serwis klubu z Wielkopolski. „Kolejorz” szybko się otrząsnął i odrobił straty. W roli głównej wystąpił niezawodny duet: Joao Amaral - Mikael Ishak. Portugalczyk strzelił 13. gola w sezonie, a asystował mu Szwed, który później zdobył 16. gola w rozgrywkach. W ten sposób wysłał sygnał, że nie rezygnuje z walki o snajperskie berło. Na początku drugiej połowy Lech podwyższył wynik.
Trener Legii Aleksandar Vuković o klasie Pogoni Szczecin. "Różnica jest olbrzymia"
Raków na triumf Lecha odpowiedział zwycięstwem, choć przez pół godziny lider nie mógł się przebić przez mur Łęcznej. Jednak wtedy do akcji wkroczył Ivi Lopez, który obudził zespół. Strzelił gola na raty. Jego uderzenie piłki głową wybronił jeszcze bramkarz Maciej Gostomski, ale był już bezradny wobec dobitki asa Rakowa z lewej nogi. Dla Hiszpana to 18 bramka w tej edycji. - Każdy piłkarz lubi wygrywać nagrody indywidualne i ja nie jestem wyjątkiem. Nie mam obsesji na punkcie wygrania w klasyfikacji strzelców - mówił nam ostatnio Ivi Lopez. Jednak gwiazdor Rakowa coraz mocniej pracuje na to, aby sięgnąć po koronę. Czy przeszkodzi mu w tym Mikael Ishak z Lecha, który ma o dwa trafienia mniej?
Pogoń Szczecin podniesie się w starciu z Legią Warszawa? "Wszystkie karty miała w swoich rękach"