"Super Express": - Dlaczego nie udało się Zagłębiu utrzymać w Ekstraklasie?
Vamara Sanogo: Były mecze, z których naprawdę możemy być dumni, jak choćby starcie z Legią Warszawa. Wprawdzie przegrane, ale po ciężkiej walce, po meczu, w którym pokazaliśmy charakter. Była wygrana 4:3 nad Wisłą Kraków, było zwycięstwo 2:0 z Miedzią Legnica. Wtedy naprawdę fajnie się ten zespół oglądało. Ale były też niestety spotkania, które chluby nam nie przynoszą, spotkania, w którym zabrakło chęci.
- Chęci?! O jakich meczach mówisz?
- Szczególnie o dwóch: 0:4 z Górnikiem w Zabrzu i 2:4 ze Śląskiem Wrocław, ten ostatni mecz u siebie. Nie wiem jak to możliwe, ale w moim odczuciu jako drużyna nie daliśmy z siebie maksimum. Rywale wydawali się bardziej zdeterminowani, a przecież my też walczyliśmy o życie. Nie chcę być źle zrozumiany, nie zarzucam nic konkretnym kolegom, mówię o nas w tych meczach jako całości. Nie wiem z czego to wynikało. Czy z presji, czy ze strachu... Ale te mecze nie wyglądały tak jak powinny w wykonaniu drużyny walczącej o życie.
- A były momenty w tym sezonie, że sam sobie zarzuciłbyś brak chęci?
- Nie. Zawsze dawałem dla tego klubu 200 procent. Bo wiele mu zawdzięczam.. To Zagłębie otworzyło mi okno do polskiej piłki, to dzięki Zagłębiu mogłem pokazać się w Ekstraklasie. Zawsze dobrze się tu czułem. Chyba nikt kto przychodzi na stadion, albo kto ogląda nasze mecze w telewizji, nie mógłby powiedzieć, że kiedykolwiek mi się nie chciało. Choć wiadomo, że niektóre mecze po prostu mi nie wyszły, ale to się przecież zdarza każdemu. Bardzo mnie boli, że nie udało się tej Ekstraklasy utrzymać, bo przecież po to tu przyszedłem - aby pomóc zająć bezpieczną pozycję. Natomiast ten spadek to ważna lekcja na przyszłość. Jestem młody, przede mną jeszcze wiele lat gry, więc muszę się uczyć również na niepowodzeniach i porażkach.
- To czego nauczyła się czerwona kartka w Zabrzu i miesiąc przerwy? Osłabiłeś wtedy zespół...
- Na szczęście pod moją nieobecność nieźle sobie radzili. I super, bo najważniejsza jest drużyna. A mecz w Zabrzu nauczył mnie tego, że koniecznie trzeba kontrolować emocje. Bo jeden błąd, gdy się człowiek zagotuje, może dużo kosztować.
- Spadek boli, ale jak oceniasz ten sezon pod względem indywidualnym? 11 goli brzmi nieźle...
- Jestem zadowolony, ale tylko w 50 procentach. Z jednej strony to mój rekord, nigdy wcześniej nie miałem w jednych rozgrywkach ekstraklasy tylu trafień, ale z drugiej powinno być ich więcej. Raz, że pauzowałem długo za czerwoną kartkę, przytrafiła się też kontuzja. No ale przed nami jeszcze trzy mecze i mam dużą ochotę, aby ten dorobek poprawić.
- Jak jednak rozumiem, twoja przygoda z Zagłębiem Sosnowiec dobiega końca. Nie zakładasz przecież gry w pierwszej lidze...
- Nie zakładam. To nie byłoby dobre dla mojego progresu. Jestem młody, muszę się rozwijać, więc gra w pierwszej lidze na pewno nie byłaby dobrym wyjściem, również dla Legii, której przecież jestem zawodnikiem.
- No właśnie. Chciałbyś wrócić do Legii, iść do innego polskiego klubu, czy wolałbyś za granicę?
- Decyzja należy do Legii. Ja chciałbym iść tam, gdzie będę mógł regularnie grać. W Zagłębiu złapałem rytm, bo grałem mecz za meczem, czułem na sobie odpowiedzialność i zaufanie trenera. Chciałbym, aby każdy mój sezon był taki. W tym momencie mam 27 spotkań na koncie, a gdyby nie kartka i kontuzja, to miałbym ich już ponad 30. I to mi się marzy: żebym co roku grał tak po 35 meczów. A wracając do Legii, jeśli zdecyduje się dać mi szansę, będę bardzo zadowolony.
- A czujesz się na siłach, aby powalczyć o miejsce w Legii?
- Oczywiście, czuję się gotowy na Legię! Wiem, co mogę dać zespołowi, znam swoją wartość.
- To jeszcze inaczej: gdyby to zależało tylko od ciebie, a miałbyś propozycję pozostania w Legii, albo transferu do drugiej ligi francuskiej o czym też się plotkuje, to co byś wybrał?
- Wybrałbym miejsce, w którym miałbym nadzieję na to, o czym mówiłem wyżej. Ja chcę po prostu regularnie grać w piłkę. Chciałbym pełnić ważną rolę w dobrej drużynie.
- Jakie wspomnienia pozostaną z Zagłębia? Z tego co mówiłeś, bardzo dobre...
- Tak. Niedawno przeczytałem, że zostałem najlepszym strzelcem cudzoziemcem w historii tego klubu. To miłe, mam nadzieję, że długo się to nie zmieni (śmiech). Myślę, że zostawiam tu w Zagłębiu dobry ślad. To się ode mnie należy prezesowi, kibicom, całemu klubowi, który tak dobrze mnie przyjął. Mam też nadzieję, że Zagłębie szybko wróci do Ekstraklasy. Ale najpierw trzy ostatnie mecze. Dla tych wszystkich o których mówiłem wyżej - warto w nich wypaść jak najlepiej.
***
Dobra forma strzelecka Vamary Sanogo nie uszła oczywiście uwadze działaczy Legii. Sprawdziliśmy: klub poważnie zastanawia się nad tym, aby w przyszłym sezonie dać mu szansę na Łazienkowskiej. To dość mocno rozpatrywana opcja, choć jest też sporo zapytań o tego piłkarza z innych klubów. Jeśli te zapytania się skonkretyzują, to sprzedaż też jest możliwa, dużo zależy również od innych transferowych ruchów w klubie. I, jak się można domyślać, od nowego trenera jeśli władze klubu zdecydują się nie przedłużać misji Aleksandara Vukovicia. Wtedy to nowy szkoleniowiec zadecyduje czy Sanogo mieści się w jego koncepcji. Ale, jak podkreślamy, na dzisiaj wygląda to tak, że jest pokusa, aby Sanogo udowodnił swoją wartość na Łazienkowskiej.
Jaka przyszłość czeka Vamarę Sanogo? Co Legia zamierza zrobić ze swoim napastnikiem?
Vamara Sanogo (24 lata) zalicza właśnie najlepszy strzelecko sezon w karierze, ale napastnik wypożyczony z Legii do Zagłębia Sosnowiec nie jest zadowolony, bo jego bramki nie zdołały zapewnić utrzymania klubowi. Sosnowiec opuszcza Ekstraklasę, a co będzie z Sanogo? Zapytaliśmy o to samego piłkarza, zasięgnęliśmy też w jego sprawie języka na Łazienkowskiej.