Aleksandar Vuković zdobył z Legią mistrzostwo Polski w sezonie 2019/20. Jednak po nienajlepszym starcie w kolejnej edycji został zwolniony. Jego miejsce zajął Czesław Michniewicz. Teraz "Vuko" wrócił i musi ratować mistrza Polski przed degradacją. - Jednego już zdążyłem się nauczyć: każdy trener jest tymczasowy - wyznał trener Aleksandar Vuković w trakcie spotkania z dziennikarzami w Emiratach Arabskich. - Jest tylko kwestią, jak długo to trwa. Czasy Fergusona dawno minęły. Tutaj już jest tyle telefonów, że każdy chętnie nagra pierwszą, drugą porażkę i będzie szukał innych rozwiązań. Żyjemy w innych czasach, więc dla mnie jasne jest to, że trzeba skupić się na tym, co jest tu i teraz. Wiem, jakiego zadania się podjąłem. Na tym się koncentruję, aby jak najlepiej to zrobić. Wiadomo, do kiedy trwa mój kontrakt, który podpisałem wcześniej. Jestem gotów pracować do końca umowy i ani dnia dłużej (...) Fajnie byłoby, żebym wypełnił chociaż ten kontrakt do końca. Trzeba patrzeć też na to tak, że nawet z tym kontraktem do czerwca mogę być tymczasowym trenerem. To także jest długi czas. Zdaję sobie z tego sprawę. Nie chcę takiego podejścia, że nie widzę też tej sytuacji. Jest mnóstwo wyzwań, meczów do końca tego kontraktu. Trzeba temu podołać i zrobić dobrą robotę. Wróciłem do Legii, do swojego klubu, do miejsca, w którym pracowałem jako trener. Zbliża się dla mnie taki moment, gdy będę chciał być odbierany jako szkoleniowiec, który może też pracować gdzieś indziej. Chcę na to zapracować przez pół roku. Jeśli nie będzie mnie dalej tutaj, to znajdą się inne miejsca, w których będę mógł się realizować w tym zawodzie. To też jest dla mnie motywacja - zaznaczył.
Aleksandar Vuković mówił o nim "moje dziecko". Teraz wrócił do Legii, będzie jej liderem?