Jakub Kosecki był kiedyś znakomitym skrzydłowym, który zdecydowanie wyróżniał się na tle innych ligowców. Trafił do reprezentacji Polski, ale w wielkiej piłce jednak nie zrobił spektakularnej kariery. Przeszedł drogę od Legii Warszawa po SV Sandhausen, Śląsk Wrocław, Adanę Demirspor, a następnie Cracovię, Motor Lublin i…KTS Weszło. Z tym ostatnim zespołem w imponującym stylu zmierza po awans do IV ligi.
W rozmowie z Kadziewiczem opowiedział, jak wydawał sporo pieniędzy w czasach, gdy apanaże miał dosyć spore.
Były bramkarz Legii porównał Josue do boga. Przestrzega przed klapą w całym sezonie
– Źródełko bardzo szybko usycha, gdy żyło się na takim poziomie, że miesięczne wydatki to 50, 60 czy 70 tysięcy złotych. Trzeba było z tego zejść, żyć spokojnie, wydawać mniej. Dla piłkarzy, którzy tak funkcjonują, to trudny przeskok. Jeżeli jesteś inteligentny, a uważam się za takiego człowieka, to potrafisz sobie to poukładać w głowie – opowiadał Kosecki.
Pięciokrotny reprezentant Polski przyznał, że do refleksji i zmiany sposobu funkcjonowanie zmusiły go narodziny dziecka. – Do momentu, gdy pojawił się mój syn, to przetańczyłem, potem zainwestowałem. Miałem takie szczęście, że gdy miałem syna, to zarabiałem najwięcej. Udało się odłożyć, nie mam żadnego kredytu. W tym sensie jestem spełniony – dodał.
Reprezentant Polski wróci do Ekstraklasy? Piłkarz zabrał głos, mowa o Lechu Poznań!