Janusz Wójcik w 1992 roku zdobył z drużyną olimpijską srebrny medal na igrzyskach w Barcelonie, potem był selekcjonerem seniorskiej reprezentacji Polski, zarabiał krocie w krajach arabskich. Jeśli w latach 90. popularne byłoby określenie "celebryta", Wójcik idealnie by się w nie wpasował. Jego zjazd zaczął się od pracy w Świcie Nowy Dwór - po latach sąd skazał go prawomocnie za działania korupcyjne w tym klubie (dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat oraz grzywna w wysokości prawie 66 tys. zł). Stracił ponad 4 mln zł, inwestując w spółkę Interbrok. Od dawna twierdzi, że wróci do zawodu, wciąż nikogo nie trenuje. Pozostały po nim jednak cytaty.
- Jadę do Emiratów Arabskich. W Polsce jest jak jest, a dostałem dobrą propozycję. Kasa, misiu, kasa - to powiedzenie, obok "golimy frajerów" to znak rozpoznawczy Wójcika. Gdy wrócił z Barcelony, twierdził buńczucznie: - Gramy lepiej od kadry Górskiego, a stare mecze na Wembley i te z 1973 roku nikogo już w Polsce nie obchodzą.
Janusz Wójcik wysyła Michała Kucharczyka do okulisty!
- Pierwsza minuta! Pokazujemy, kto tu rządzi! Jedziemy równo z murawą! Wślizg, wślizg, wślizg! Op...y ich! Niech pamiętają ten dzień do końca życia! - to jego typowy sposób motywowania. A tak chciał trafić do piłkarzy przed finałem olimpijskim: Cała Hiszpania będzie życzyła nam śmierci, prawie cała Polska zwycięstwa. Prawie, bo tych misiów z PZPN nie można liczyć. Te misie muszą nas popamiętać. Skoro gramy im na nosach od kilku tygodni, to zagrajmy do końca. Pamiętajcie, że przed nami mecz życia. Rodziny będą na was patrzyły, cieszyły się i płakały razem z wami. Panowie, czekają nas kolejni frajerzy do... - i tak dalej.
Gdy pracował w Widzewie Łódź, jego zespół zbierał srogie lanie w Grodzisku Wielkopolskim. Na bramce nie radził sobie Fabiniak, więc Wójt zaordynował... wejście Włocha, Stefano Napoleoniego. Wcześniejsza wiązanka wulgaryzmów też przeszła do historii.