Super Express: Co z transferem do Lecha?
Tomasz Jodłowiec: Oferta z Poznania rzeczywiście była. Chciałem skorzystać, ale cena za mnie okazała się zaporowa. Jest jeszcze szansa, że odejdę zimą, ale chyba sam siebie oszukuję. Mam 1,5 roku kontraktu z Polonią i muszę go wypełnić.
- Czujesz się więźniem Polonii?
- Trochę tak. Nie trafiłem do Polonii, bo klub mnie chciał czy też ja chciałem tam odejść. Zostałem przeniesiony z całą drużyną z Grodziska.
- Próbowałeś przekonać prezesa Wojciechowskiego, by pozwolił ci odejść?
- Rozmawialiśmy krótko na klubowej wigilii w grudniu. A tak to prezes wypowiadał się o mnie głównie w mediach, kilka razy niemiło.
Patrz także: Jodłowiec: Chcę grać jak gwiazda Barcy
- Co masz na myśli?
- Jego stwierdzenie, że niepotrzebnie przeszedłem operację. Powiedział, że mogłem poczekać, bo on też miał kiedyś problem z kolanem, pojechał na cztery tygodnie na jacht i samo się zregenerowało. Sorry, ale ja nie mogę siedzieć na jachcie przez miesiąc, bo gram w piłkę.
- W Polonii twierdzą, że odmówiłeś gry w ostatnim meczu rundy - ze Śląskiem Wrocław, mimo że byłeś już zdrowy. Jak było?
- W klubie chcieli, bym zagrał. Ale ja wolałem poczekać. Uznałem, że to nie ma sensu, bo uraz może się odnowić.
- Zdenerwowałeś tym szefów Polonii. Podobno za karę masz wiosną zostać odesłany na trybuny.
- Nie sądzę. Przecież jeśli nie będę grał, to moja cena spadnie.
- A jak na to zamieszanie zareagował trener Bakero?
- Trzy razy z nim rozmawiałem. Chciał poznać moje plany na przyszłość. Odpowiedziałem, że chcę odejść do Lecha, który oferuje mi lepsze warunki. Zrozumiał. Obiecał, że będzie starał się przekonać prezesa, żeby było tak, jak ja chcę. W każdym klubie właściciele troszczą się o piłkarzy. Szczególnie o tych, na których mogą zarobić. A prezes Wojciechowski nie dba o mnie.