Liczy na wsparcie kibiców Kolejorza
Przed tygodniem w Norwegii pierwsze spotkanie zakończyło się remisem 0:0. Zdaniem van den Broma, sprawa awansu jest otwarta, a szanse ocenia mniej więcej po równo. - Cały czas jest fifty-fifty - analizował Holedner na konferencji prasowej. - No może 51 do 49 dla nas, bo rywale zagrają nie przeciwko 11, ale 12 zawodnikom. Tym 12. będą nasi kibice, wiem, że na trybunach zasiądzie ok. 35-36 tysięcy i bardzo liczę na ich wsparcie. To jest dla nas coś ekstra w tym dwumeczu. Nie mogę doczekać się jutrzejszego spotkania - mówił opiekun "Kolejorza".
Chce napisać nową historię
Polskie drużyny w ostatnich latach w europejskich pucharach sporadycznie docierały do etapów rozgrywanych wiosną. A gdy już im się to udawało, rzadko awansowały dalej do kolejnej rundy. Lech w 2009 i 2011 roku miał taką szansę, ale przegrywał z Udinese Calcio i Sportingiem Braga. Po raz ostatni Legia Warszawa świetnie radziła sobie w Pucharze Zdobywców Pucharu, w którym odpadła dopiero w półfinale. Ta historia miała jednak miejsce 32 lata temu. - Oczywiście, słyszałem o tej historii już przed pierwszym meczem. I nawet wykorzystałem to podczas rozmowy chłopakami jako rodzaj motywacji. Bo rzeczywiście możemy zrobić cos wyjątkowego, napisać też swoją historię - podkreślił van den Brom.
Zespół Bodo/Glimt męczyłby się grając defensywnie
Pytany, jakiej gry i taktyki spodziewa się po przeciwniku, szkoleniowiec odparł: - Myślę, że to będzie takie same Bodoe/Glimt, jak tydzień temu - powiedział van den Brom. - Grali bardzo szybką piłkę, do tego jest to też bardzo zdyscyplinowany taktycznie i świetnie zorganizowany zespół. Co ważne, Bodoe/Glimt gra tak samo na wyjazdach, jak u siebie. Obejrzeliśmy ich mecz z Arsenalem Londyn, z PSV Eindhoven i grali podobnie jak w Norwegii. Tego samego spodziewam się jutro. Ten zespół męczyłby się grając defensywnie, tylko "z tyłu" - zaznaczył.

i