"Super Express": - Podobno byłeś bliski przejścia do Ankaragucu. Prawda, czy plotki?
Jose Kante: - Prawda. Temat był mocno zaawansowany, miałem już wykupiony bilet, ale ostatecznie do samolotu nie wsiadłem. Nie wdając się w szczegóły, poszło głównie o zachowanie agenta. Nie podobały mi się pewne sprawy, zmiany, których dokonywał. Nie lubię takich akcji. Poza tym, jeśli chodzi o Ankaragucu, sporo się mówi o zaległościach finansowych wobec piłkarzy. To wszystko sprawiło, że postanowiłem jeszcze poczekać. Przemyślałem sprawy i ostatecznie postawiłem na wyjazd do Hiszpanii.
- Gimnastic da Tarragona, poza Ankaragucu, był jedynym klubem, który cię chciał?
- Nie, była jeszcze opcja bułgarska... I kluby polskie.
- No właśnie o to miałem zapytać. Miałeś możliwość zostać w Polsce?
- Tak, miałem, ale... Po Legii to już nie to. Jako piłkarz tego klubu zrozumiałem, że w Polsce TYLKO Legia (słowo "tylko" Kante wypowiada po polsku). Klub, kibice, atmosfera... Dopiero będąc w środku tego wszystkiego rozumiesz, że czegoś takiego w innym polskim klubie nie doświadczysz.
- Spędziłeś w Legii pół roku, ale nie był to udany okres dla ciebie. Żałujesz z perspektywy czasu, że podpisałeś tam kontrakt?
- Nie żałuję ani sekundy spędzonej w tym klubie. Atmosfera w szatni, trybuny, możliwość gry w pucharach - to było bardzo fajne i nigdy nie powiem, że żałuję pobytu w tym klubie. Jest dokładnie odwrotnie.
- Mogłeś zrobić więcej, masz pretensje do Sa Pinto - jak odbierasz swoje niepowodzenie?
- Mogłem zrobić więcej, tu nie ma wątpliwości. Ale nie mogłem znaleźć formy, tej formy z Wisły Płock. Zatem winić mogę głównie siebie. Oczywiście, jak każdy piłkarz, chciałem mieć więcej zaufania od trenera, może wtedy bym "zaskoczył". Ale nie zwalam winy na innych: wiem, że sam ponoszę dużą część odpowiedzialności. Nie wyszło, trudno, szkoda, ale nie będę szukał winnych dookoła mnie. Legia traktowała mnie dobrze. Zarówno gdy grałem, jak i nie grałem. Nie robiła też problemów przy odejściu na wypożyczenie. I nie mówię tego, żeby ktoś z Legii to przeczytał i zrobiło mu się miło. Mówię jak było i jak to odczuwam.
- Najlepsze i najgorsze momenty w Legii?
- Najgorsze było odpadnięcie z Ligi Europy. Nawet nie z Ligi Mistrzów, a z Ligi Europy. Bo po bolesnym odpadnięciu z walki o Champions League wciąż byliśmy w pucharach, a po Lidze Europy nie zostało już nic poza ligą. Dlatego ten drugi cios był dla mnie jeszcze bardziej bolesny. A najlepsze w Legii? Mimo wszystko możliwość gry w pucharach, i wspomniana atmosfera w szatni.
- Kibice Legii?
- Najlepsi dla jakich grałem. Serio. Trybuny Legii to temat na zupełnie odrębne opowiadanie. Przecież tam co mecz, to show. Najbardziej zapamiętałem... czerwony dym. Mecz przerwany na kilkanaście minut, widoczność bardzo ograniczona, wszędzie ten czerwony dym. To na mnie zrobiło duże wrażenie.
- Wiosnę spędzisz w drugiej lidze hiszpańskiej. Dlaczego Gimnastic da Tarragona?
- Tu chodzi o coś więcej niż piłkę. Dla mnie to powrót do domu, urodziłem się godzinkę od miejsca, w którym teraz będę grał. Nigdy bym nie przypuszczał, że będę miał taką okazję. Wiem, że sytuacja jest trudna, że jesteśmy w strefie spadkowej, ale... To nie jest pierwszy lepszy klub, to jeden z najstarszych klubów w Hiszpanii. Moja misja polega na tym, aby pomóc w utrzymaniu.
- A co będzie latem?
- Gimnastic ma opcję wykupu mnie z Legii, a co będzie, to zobaczymy. Najpierw powalczymy o utrzymanie, na szczęście dużo meczów przed nami. Mam tu misję do wykonania, a korzystając z okazji: dziękuję kibicom Legii za to jak mnie traktowali. Nawet po ogłoszeniu mojego odejścia dostałem od nich mnóstwo życzeń, fajnych słów. To tylko dowód na to, że grałem i wciąż jestem piłkarzem wyjątkowego klubu. Klubu, który latem będzie się cieszył z mistrzostwa Polski.
Jose Kante po odejściu do drugiej ligi hiszpańskiej: Nie żałuję ani sekundy spędzonej w Legii
Jose Kante (29 l.) został wypożyczony na pół roku z Legii do hiszpańskiej drugiej ligi, co oznacza dla niego powrót do domu, bo urodził się niedaleko miejsca, w którym będzie teraz grał. Kante żałuje, że nie wyszło mu w Legii, ale nie ma do klubu pretensji. Winę widzi głównie w sobie.