Kamil Grosicki (23 l.) znalazł się na celowniku kilku klubów tureckich i greckich. Jest zdecydowany na transfer do jednego z nich. Najbliżej mu do tureckiego Sivassporu, choć napastnik Jagiellonii przyznaje, że czeka na ciekawszą ofertę. Jego przyszłość ma się rozstrzygnąć do 10 stycznia.
"Super Express": - Propozycji sporo, ale nazwy drużyn nie powalają na kolana...
Kamil Grosicki: - To prawda, ale mam jeszcze czas. Być może pojawi się jakaś ciekawa oferta i będę wówczas mógł dokonać właściwego wyboru. To nie musi być Turcja.
- Dlaczego tak bardzo chcesz wyjechać?
- Chcę się rozwijać piłkarsko. Chciałbym spróbować sił w innej, lepszej lidze.
- W tureckiej lidze rozwiniesz się bardziej niż w Polsce?
- Gdyby nawet do skutku doszła ta Turcja, to uważam, że tamta liga jest silniejsza od naszej i można się w niej dużo więcej nauczyć.
- A głównym powodem chęci wyjazdu nie są po prostu względy finansowe?
- A gdyby miał pan do zarobienia z pół miliona euro, to nie zdecydowałby się pan na wyjazd?
- Nie myślałeś, żeby iść do Lecha, który pokazuje się w Europie i akurat zwolniło się miejsce po Sławku Peszce?
- Zastanawiałem się nad tym. Nawet były wstępne rozmowy na ten temat. Ale w polskich klubach boją się angażować krnąbrnych piłkarzy, którzy mieli problemy w przeszłości, tak jak ja.
Więc co ja mogę powiedzieć? Niech dalej się boją i angażują piłkarzy z zagranicy.