- Nie kalkulowałem czy przyjmować piłkę, czy od razu strzelać i to chyba pomogło - mówi „Super Expressowi” 31-letni napastnik Puszczy Niepołomice.
„Super Express:”- Jak to dokładnie wyglądało z pana perspektywy?
Kamil Zapolnik: - Kuba (Serafin-red.) dobrze widział, że miałem trochę miejsca w pierwszej fazie tej akcji. Natomiast gdy oddawałem strzał obrońca ŁKS-u był dosyć blisko mnie i podjąłem decyzję, żeby od razu strzelać. A, że często próbowałem tego na treningach, to zdecydowałem się w meczu.
- Były kolega z Górnika Paweł Bochniewicz napisał w mediach społecznościowych: „Ten, kto nigdy nie trenował z Zapolem pomyśli, że to przypadek”. Czyli wiemy, że to nie był przypadek.
- Graliśmy razem w Górniku i często na treningach próbowałem takich uderzeń. W Puszczy było podobnie, ale wiadomo, że trudno jest przełożyć zagrania z treningu na mecz. Dochodzi stres, przeciwnik, ale zmysł został i wyszło super.
Michał Karbownik o grze w reprezentacji Polski. Wie co musi zrobić, żeby do niej wrócić [ROZMOWA SE]
- Był pan ustawiony pod dużym kątem do bramki, więc była dodatkowa trudność.
-Tak, to prawda. Kąt był dosyć spory, a bramkarz ŁKS-u jest słusznego wzrostu, więc wszystko musiało zagrać idealnie, żeby był taki efekt. Pod względem skali trudności ten strzał oceniam wysoko.
- To pierwszy gol w z przewrotki w oficjalnym meczu?
- Kilka lat temu strzeliłem gola z przewrotki jako piłkarz GKS-u Tychy z Zagłębiem Sosnowiec w I lidze. Wtedy sytuacja była łatwiejsza, bo piłka była kontrująca i łatwiej było mi się złożyć do uderzenia.
- W wieku 31 lat ma pan najlepszy sezon w ekstraklasie, tak przynajmniej wynika ze statystyk (4 gole i 4 asysty). Skąd taki wzrost formy?
- Występując w Górniku Zabrze chyba przez 95 procent meczów grałem na boku pomocy. Na „9” występował wówczas Igor Angulo i ta pozycja była praktycznie zarezerwowana dla niego. Dlatego trener Marcin Brosz szukając rozwiązań ustawiał mnie w pomocy. W Puszczy gram na „9” i czuję się na niej najlepiej. Myślę, że kolejnymi meczami w tym sezonie dochodziłem do formy, ale nie uważam, żeby była optymalna i mam nadzieję poprawić swoje liczby w tym sezonie.
- Były jakieś szczególne gratulacje, a może nagroda za gola po meczu?
- Już w w przerwie zebrałem gratulacje od kolegów i trenera. Uczucie było przyjemne, ale szkoda, że strzelając taką bramkę, nie pomogłem drużynie w zdobyciu chociaż 1 punktu.
- Niedawno wasz prezes Marek Bartoszek zdradził, że selekcjoner Michał Probierz obserwuje jednego z piłkarzy Puszczy pod kątem powołania do kadry. Czy pan jest tym piłkarzem?
- Nie, to nie byłem ja i uprzedzę następne pytanie. Nie wiem, kto jest tym zawodnikiem obserwowanym przez selekcjonera, bo żaden z kolegów mi się tym nie pochwalił.
- Wiele tropów wiodło do pana. Nie tylko dobra forma ostatnio, ale również to, że pracował pan kiedyś w Jagiellonii z Probierzem.
- To prawda. Byłem przy I drużynie i uczestniczyłem w dwóch zgrupowaniach Jagiellonii, gdy prowadził ją trener Probierz. Miałem wtedy niecałe 18 lat i grałem w młodej ekstraklasie. Trener brał na zgrupowania wyróżniających się piłkarzy z tamtej drużyny. Myślę, że nie byłem gotowy wówczas na ekstraklasę, a jednocześnie nie było wtedy przepisu o młodzieżowcu. Młodym ciężko było wywalczyć miejsce, bo nie było presji stawiania na nich, a najważniejszy był wynik.
- Jeśli jest pan typową ”dziewiątką”, to pewnie piłkarski idol też gra na tej pozycji?
- Jestem wielkim kibicem Interu Mediolan, a w nim przed laty grał Zlatan Ibrahimović. Znany był z efektownej gry i goli również strzelanych przewrotką. Śledząc mecze Interu zawsze przyjemnie było popatrzeć na jego grę. Strzelił przewrotką gola Anglikom, za którą dostał nagrodę Puskasa za bramkę roku.
- Pana trafienie z ŁKS-em chyba wysunęła się na czoło kandydujących do gola sezonu w ekstraklasie.
- Jeśli tak by się stało, że wygra, to na pewno będę czuł dumę i satysfakcję. Niemniej do końca sezonu zostało trochę kolejek, więc zapewne kilku piłkarzy będzie chciało mnie przebić.
- Czy zwrócił pan uwagę na zachowanie kibiców ŁKS-u, którzy nagrodzili gola głośnymi brawami?
- To było bardzo miłe uczucie. W obecnej piłce presja na wynik jest bardzo duża i jeśli gra się na wyjeździe, to kibice gospodarzy zwykle chcą uprzykrzyć nam życie. Doceniam gest kibiców ŁKS- i zrobiło mi się ciepło na sercu z tego powodu. Zapamiętam to na długo.
- Taki piękny strzał i gol chyba podbudowuje do dalszej pracy i strzelania kolejnych?
- Myślę, że każdego to mobilizuje. Jeśli wychodzą takie rzeczy, to może tylko pomóc, uskrzydlić i dodać pewności siebie. Jako zespół jesteśmy w trudnej sytuacji, ale walczymy. Naszą bolączką jest gra defensywna. Prowadziliśmy we wszystkich czterech meczach tej rundy, a nie potrafiliśmy żadnego z nich wygrać. Jeśli tak będziemy „wypuszczać” mecze, to ciężko będzie pozostać w lidze. Dlatego musimy jak najszybciej zdiagnozować ten problem.