Kibole Legii Warszawa w niedzielę sprawili, że po raz kolejny sportowa Polska mówiła w zasadzie tylko o nich. Niestety, po raz kolejny nie były to słowa pochlebne. Wszystko za sprawą transparentów, które pojawiły się na "Żylecie". Pierwszy z nich skierowany był do francuskiego biznesmena, noszącego się z zamiarem zainwestowania w warszawską Polonię. Za dziwny punkt honoru legioniści postawili sobie za cel zniechęcenie go do finalizacji transakcji. Jakby tego było mało, to dostało się również... młodemu zawodnikowi Legii. Jakub Kisiel, 17-letni młodzieżowy reprezentant Polski, ma za sobą przeszłość w juniorskich drużynach Polonii. Tego na Łazienkowskiej nie mogą przełknąć i na trybunach przy okazji rywalizacji z ŁKS-em Łódź pojawił się transparent: "Kisiel - won z Legii".
W rozmowie z portalem sport.pl głos w sprawie zabrał ojciec zawodnika. Okazało się, że nie był to pierwszy raz, gdy kibole Legii wzięli na cel syna. - To był 17 listopada. Mecz Centralnej Ligi Juniorów z UKS Naki Olsztyn. Spotkanie zaczęło się dość późno, bo o godzinie 18. Polonia wygrała wysoko 9:2. Przyjechałem na ten mecz z żoną i młodszą siostrą Kuby. Po spotkaniu czekaliśmy na niego na parkingu przed stadionem. Było już ciemno. Napastnicy pewnie nas obserwowali. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy w stronę bursy na Powiślu. Oni za nami. Gdy podjechaliśmy pod budynek, wyszedłem z auta, aby wyciągnąć rzeczy Kuby. Wtedy zostałem wepchnięty do środka. Żona i córka siedziały z tyłu. Kuba z przodu. Opryskano nas gazem. Trochę poszarpano. Podkreślam poszarpano, by gdyby miano nas pobić, to skończyłoby się znacznie gorzej. Kuba został jeszcze zwyzywany. Napastnicy uciekli. Niewiele pamiętam z tego zdarzenia. Nigdy w czymś takim nie uczestniczyłem. Wszyscy byliśmy w szoku - wspominał pan Paweł Kisiel.
Rodzic młodego piłkarza nie ukrywa, że boi się o życie i zdrowie swojej pociechy. Jak sam przyznał, obawia się, że Jakubowi może stać się coś nawet w środku miasta. - Bogu ducha winny chłopak chce tylko grać w piłkę. Jest młody, a skupia się na nim gigantyczna, niezrozumiała agresja. Mam nadzieję, że wszystko się uspokoi. Na dziś, jako rodzic muszę się jednak martwić, czy Kuba może bezpiecznie chodzić po Warszawie - powiedział wyraźnie przejęty pan Paweł.